<----------- GŁOSUJ W ANKIECIE
Veronica's
POV
Dzień
jak co dzień. Na dworze latały mewy, piasek pod moimi stopami poskrzypywał cichutko, a ja trzymałam za rękę miłość mojego
życia, już piąty rok. Pięć lat temu, dokładnie pięć lat temu
poznałam Caluma i pokochałam go bez końca. To było niesamowite,
tak jakby ktoś od razu zaplanował, że mam być tylko z nim, z
nikim innym.
Skręciliśmy
w jakąś dziką dróżkę, nie myśląc za wiele, po prostu ciesząc
się swoim towarzystwem. Deptałam korzenie i połamane patyki, ale w
sumie tego nie czułam. Była tylko jego dłoń w mojej dłoni, tylko
ja i on.
Nic
więcej nie istniało.
-
Ronnie...? - głos Caluma wyrwał mnie z tego błogiego stanu, a
kiedy odwróciłam do niego głowę, uśmiechnął się do mnie
nieziemsko. - Pamiętasz, co jest dzisiaj? - spytał cicho,
pocierając swoim kciukiem moje knykcie. Stanęliśmy w miejscu przy
jakimś pniu. Usiedliśmy na nim, a ja oparłam głowę na ramieniu
chłopaka. On oplótł mnie ramieniem, przyciągając do siebie
jeszcze bliżej, o ile było to możliwe.
-
Oczywiście. Pięć lat, Caluś. Całe pięć lat - westchnęłam. -
Kiedy to zleciało, hm? - mruknęłam, prostując nogi i wystawiając
stopy na cienki pasek słońca przedzierający się przez drzewa.
- Sam
nie wiem - pokręcił głową. - Pamiętasz, jak w liceum jedliśmy
razem lunche?
-
Tak! I te moje pudełka - zachichotałam. - Albo te naleśniki z
chilli...
- Nie
przypominaj mi - skrzywił się, a ja uderzyłam go w ramię nadal
się śmiejąc.
-
Hej! Nie były aż takie straszne - wytknęłam mu język. Calum
wywrócił oczami i również wybuchł śmiechem.
- No
dobra, przyznaję, jeśli to wiązałoby się z wiecznością
spędzoną z tobą, to mógłbym je jeść codziennie.
-
Chciałbyś spędzić ze mną wieczność? - uniosłam brew, a on się
zmieszał.
Calum's
POV
No i
się zaczęło. Nie zamierzałem przechodzić do rzeczy tak szybko,
chciałem chwilę z nią porozmawiać, trochę to odwlec.
-
Tak. Jesteś miłością mojego życia, wiesz o tym, prawda? -
spytałem niepewnie, patrząc jej prosto w oczy.
-
Wiem. A ty wiesz, że jesteś miłością mojego życia? -
uśmiechnęła się ciepło, ujmując moją dłoń. O matko.
- Nie
wiedziałem. Dziękuję, że mi powiedziałaś. Teraz nie będę się
bał.
- Nie
będziesz się bał czego? - zmarszczyła brwi.
-
Wiesz, Ronnie, pokochałem cię od początku. Dzień minus
sześćdziesiąty pierwszy, kiedy pierwszy raz do mnie napisałaś,
dzień minus sześćdziesiąty, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem,
dzień minus dwudziesty, kiedy pierwszy raz cię pocałowałem, potem
całą tą głupią studniową, to wszystko, co się działo,
utwierdzało mnie w przekonaniu o tym, jak bardzo cię kocham. Kocham
w tobie chyba wszystko, każdy cal twojego ciała jest idealny, każdy
skrawek twojego charakteru jest perfekcyjny. Uwielbiam to, jak zawsze
mnie poprawiasz, kiedy się mylę, jak śmiejesz się ze mnie, kiedy
nie potrafię czegoś zrozumieć, bo rzuciłem szkołę po pierwszej
klasie, a nawet w jej środku. Uwielbiam to, jak twój nos się
marszczy, kiedy cię w niego całuje, jak wystawiasz język, kiedy
skupiasz się nad czymś, co robisz. Uwielbiam całą ciebie. Kocham
cię, Veronico Darkstone, i naprawdę chciałbym spędzić z tobą
całe moje życie.
Klęknąłem
przed nią na drżących nogach, a ona otworzyła szeroko oczy. Jej
wargi rozchyliły się ze zdumienia.
-
Dlatego proszę cię, najpiękniejsza kobieto na ziemi, moja
największa miłości i najgorszy kucharzu, wyjdź za mnie i pozwól
mi spędzić ze sobą wieczność.
Czekałem
niepewnie, trzymając w dłoniach to cholerne pudełeczko, a ona
patrzała to w moje oczy, to w nie.
-
Calum, ja...
- O
Boże, Ronnie. - zacząłem panikować. - Ty mnie nie chcesz. Matko,
jak mogłem być taki głupi - wstałem i zacząłem chodzić w
kółko, trzymając się za głowę i raz po raz szarpiąc się za
włosy.
-
Nie, to nieprawda. Kocham cię całym sercem. Tak, Calum, poślubię
cię.
---------------
Część 2.8 pojawi się w niedzielę, o ile mi się uda :')
Jutro mam zaliczenie z geografii na 10:00 :))))))))))))))))))))
Głosujcie w ankiecie! x