środa, 21 stycznia 2015

4.4

Biegłam. Nie patrzyłam przed siebie, nie męczyłam się, nie skręcałam w żadną stronę. Po prostu biegłam. Jedynym, co czułam, był narastający w mojej piersi strach, który wyciskał powietrze z moich płuc. Przez moje plecy przebiegły ciarki. Przyspieszyłam tempa. Odwróciłam się, żeby zobaczyć, czy jeszcze tam są, czy może już udało mi się ich zgubić. Czarny krawat na tle śnieżnobiałej koszuli i odbijający światło latarni pistolet... Potknęłam się. Upadłam na dłonie, zdzierając sobie skórę. Włosy zaplątały mi się w kolczyki na twarzy, oddychałam ciężko. Skuliłam się tylko w miejscu, łudząc się, że mnie nie zauważą.
- Głupia - usłyszałam za sobą, zanim dwie, silne ręce szarpnęły mnie w górę...

Krzyknęłam głośno, zanim nawet otworzyłam oczy. Wrzeszczałam wniebogłosy, chcąc dać upust mojemu strachowi. Kiedy jednak zdałam sobie sprawę z faktu, że silne ręce już mnie nie trzymają, momentalnie otworzyłam powieki. Moje czoło było mokre od potu, ale ciało zupełnie zimne. Przerażone oddechy wydostawały się z moich płuc raz po raz.
Do sali wbiegła pielęgniarka, a za nią dwaj lekarze.
- To ona, ona krzyczała - oznajmiła.
Lekarze podeszli do mnie i zaświecili mi latarką w oczy. Skrzywiłam się i odepchnęłam od siebie te okropne, męskie dłonie.
- Już w porządku, idźcie sobie, miałam zły sen, a teraz sio - wyrzuciłam na jednym tchu i gestem nakazałam im wyjść.
- Musimy zrobić jeszcze serię badań, twoja psychika...
- Rano - ucięłam i schowałam się pod kołdrę, próbując opanować drżenie całego ciała.
Tej nocy nie zmrużyłam powieki już ani razu, bo za każdym razem, kiedy to robiłam, czułam na swoich barkach ich dotyk.

***

Około dziesiątej odwiedziła mnie rodzina. Ojciec z matką stali w progu, nie do końca pewni, czy chcą wejść do środka, Tony za to dzielnie trzymał moją rękę tuż przy szpitalnym łóżku.
- Wyjdziesz z tego - zapewniał co chwilę.
Nie odzywałam się ani słowem.
Postali tak jeszcze w ciszy, a potem wyszli, zostawiając mnie samą. Znowu.
Przewróciłam oczami sama do siebie. Zobacz, jak skończyłaś. Chciałaś zapomnieć, a zapomniano o tobie. Trzeba było bardziej się puszczać, więcej pić i ćpać, a potem częściej budzić się w nie swoim mieszkaniu.
- Ronnie? - usłyszałam głos dochodzący z wejścia do sali. Leniwie odwróciłam głowę, żeby napotkać wzrok ostatniej osoby, którą chciałam tu widzieć.
- Calum... Mam do ciebie jedną prośbę - powiedziałam cicho.
Hood podbiegł do mnie i usiadł na krześle przy moim łóżku, chwytając mą dłoń.
- Tak? Co to za prośba?
Spojrzałam głęboko w jego oczy, a potem wyrwałam rękę, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Spierdalaj.
Uśmiechnęłam się szeroko i zakopałam pod kołdrą, sygnalizując, że wcale go tam nie chcę.
Nie zrozumiał. Został.
A to był początek kolejnej kuracji.
Studniowej Kuracji Powrotnej.

-----------
 Przypominam o hasztagu #RógFF, #SklejkaFF albo #Studniowa na twitterze, kocham czytać te tweety, mwah <3
Do przyszłej środy! :)
autorka

3 komentarze:

Obserwatorzy