piątek, 6 lutego 2015

4.5

Czytasz = komentujesz :)


Naprawdę nie chciałam z nim rozmawiać. Tak serio serio. Ale kiedy zobaczyłam jego podkrążone oczy, jego drżące wargi i mokre policzki, coś się we mnie poruszyło. Nie, żeby wyrzuty sumienia czy coś, bo jednym, kto powinien je mieć, był właśnie on. Przekręciłam się na tym niesamowicie niewygodnym łóżku i zmierzyłam go wzrokiem.
- Ronnie, wróć - zapłakał, chowając twarz w dłonie. - Widok ciebie w tym stanie... To tak, jakbyś wyrwała mi serce z piersi, a potem poszatkowała je na moich oczach.
- Dokładnie tak, jak ty zrobiłeś z moim, prawda? - odparłam bez emocji.
Nie odpowiedział.
Te kilka miesięcy, w trakcie których moje życie opierało się na butelce whisky i aspirynie, sprawiło, że zupełnie inaczej postrzegałam niektóre rzeczy. Jedną z nich były drugie szanse. Po co ufać ponownie komuś, kto już raz wyrzucił twoje uczucia do kosza na śmieci? To brzmi niedorzecznie. A jednak, kiedy tak stał przede mną, wszystkie nasze wspólne chwile minęły mi przed oczami.
Nasze pierwsze spotkanie.
Ten spadający długopis.
Luke...
Luke.
Jego piosenka.
Nasz prawie-pocałunek w kuchni.
I ten już prawdziwy, pod jabłonią...
To szczęście, kiedy wszystko się układało.
Śmierć jego matki.
Aukcja i kupno domu.
Wyjazd do Adelaide.
Westchnęłam. Nawet nie wiedziałam, że tak dużo przeszliśmy. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- Hej, hej... Nie płacz - usłyszałam, a po chwili jego ciepłe, silne ramiona owinęły się wokół mojej wątłej sylwetki. Nie miałam już siły walczyć. Po prostu pozwoliłam mu ochronić mnie przed złem tego świata, tak, jak kiedyś.
- Calum...
Odsunął się ode mnie, żeby spojrzeć mi w oczy. Otarł łzy spływające po moich policzkach.
- Nigdy nie przestałam cię kochać - wyszeptałam.
Chłopak wymusił uśmiech i chwycił moją dłoń.
- Nie mów tak, jesteś szczęśliwa z Ashtonem. To on teraz powinien tu być, nie ja, rozumiesz?
- Nie czujesz tej metafory? To on powinien tu być, ale to t y tu jesteś. Nie ma go, kiedy go potrzebuję. Ty...
- Nie było mnie, kiedy potrzebowałaś mnie najbardziej.
- Jesteś teraz. Zostań na zawsze.
Calum potrząsnął głową. Zadzwonił jego telefon. Puścił moją dłoń i wyjął go z kieszeni.
- To Trish. Przepraszam, muszę iść. Jesteśmy umówieni. Trzymaj się, Ronnie. Wpadnę jutro.
Wyszedł, rozmawiając z nią cicho.
Wtedy dopiero dotarło do mnie, że już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi, co rok temu, w pierwszej klasie. On już nie jest Calumem zakochanym w Veronice, a ja nie jestem już Veronicą, która ma go owiniętego wokół palca.

-------------
Naprawdę męczyłam się z tą częścią ze względu na wydarzenia ostatnich tygodni. Chyba trochę za bardzo odnoszę Veronicę do samej siebie.

Mam nadzieję, że was nie zawiodłam, kolejna część pojawi się na czas. :) x

2 komentarze:

Obserwatorzy