I jesteś teraz
tylko problemem, o którym myślę po nocach.
- Veronica... -
wyszeptał Ashton, a ja uniosłam głowę, patrząc mu w oczy.
- Hm? - spytałam z
uśmiechem, kładąc głowę na jego piersi. Tak samo, jak kiedyś
kładłam ją na torsie Caluma.
Wróć. Nie. Calum
nigdy nie istniał, pamiętaj o tym.
- Co z twoimi
rodzicami? Nie martwią się o ciebie?
- Już dawno
przestałam ich obchodzić. Zaczęli mieć mnie gdzieś, kiedy
odnalazłam siebie.
- Czyli to, czym
jesteś teraz, tak?
-
To? - zmarszczyłam
brwi. - Co masz nam myśli?
- Tą dziewczynę,
która ma niebieskie włosy, kolczyk w nosie i mnóstwo tatuaży.
- Mam tylko
niebieskie pasemka - zaprotestowałam, a on westchnął.
- Wiesz, że nie o
to chodzi, Ronnie. Zawsze mi na tobie zależało, wiesz, jak na
przyjaciółce, mimo że się nie znaliśmy. Ale miałem do ciebie
ogromny szacunek, bo sprawiałaś, że Calum był szczęśliwy. Nie
sądzę, żeby teraz ucieszył się, widząc cię.
- Pierdolić Caluma
- powiedziałam. Moje serce skręciło się z bólu i zaczęło
skomleć po tych słowach, jednak rozum spoliczkował je momentalnie,
więc się zamknęło.
- Oj, Ronnie,
Ronnie... - Ashton zaczął bawić się moimi włosami, a ja chciałam
krzyknąć, żeby przestał, ale zagryzłam wargi i tego nie
zrobiłam. - Co chcesz na obiad?
- Co? Przecież
przed chwilą jedliśmy lunch.
- Już siódma,
złotko - zaśmiał się, a ja wstałam i ruszyłam w kierunku
łazienki. Usłyszałam za sobą gwizdanie. - Niezły tyłeczek,
Darkstone.
Pokazałam mu
środkowy palec i celowo podciągnęłam koszulkę jeszcze wyżej,
prezentując mu jeszcze większy kawałek mojej pupy.
- Mmm... Śliczna -
zachichotał.
Przeszłam do kuchni
i zajrzałam do lodówki.
- Ash, chyba dzisiaj
jemy jogurt - skrzywiłam się.
- Co? Dlaczego? -
spytał, stając w progu.
- Twoja lodówka
jest bardziej pusta niż wnętrze głowy Julie.
Wtedy rozległo się
pukanie do drzwi. Irwin przeszedł na korytarz, żeby je otworzyć.
- Um.. Dzień dobry?
Zamarłam. O nie.
- Dzień dobry,
Ashton. Jest u ciebie Veronica, prawda?
- Ja...
- Jestem -
powiedziałam sucho, stając w progu kuchni.
Mama wyglądała
dokładnie tak, jak ją zapamiętałam. Była uczesana w idealnego
koka. Miała na sobie czarno-białą, dopasowaną sukienkę i szare
szpilki. Oh, oczywiście. Pieprzona perfekcja.
Za nią stał Tony,
który patrzył mi prosto w oczy. Widziałam w nich rozczarowanie,
prawie tak widoczne jak żal czy smutek. Był ubrany tak, jak zwykle
- bluza i czarne jeansy. Te cholerny jeansy, które przypominały
mi o nim.
- Jak ty wyglądasz,
Veronica! - oburzyła się mama, a ja wywróciłam oczami. - To z nim
teraz sypiasz?
- Sypiam z kim chcę,
Kristine. Mam siedemnaście lat.
- Co nadal czyni cię
niepełnoletnią!
- Ups - wzruszyłam
ramionami. Już miałam wrócić do kuchni, jednak zatrzymałam się
w połowie i spojrzałam na nią z pogardą. Nienawidziłam tej
kobiety. Nie wiedziałam, jak wytrzymałam z nią tak długo. - Co do
twojego pytania: tak, spałam z nim. Dwa razy! - udałam zaskoczoną,
po czym zaniosłam się śmiechem i wyszłam, zostawiając ją
oniemiałą.
Po chwili usłyszałam
ciche ,,przepraszam" z korytarza i dźwięk zamykanych drzwi. W
kuchni pojawił się Ashton, pocierając swój kark ze zdenerwowania.
- Łał, Ronnie, to
było... Łał - pokręcił głową, a ja uniosłam jedną brew. Tuż
za nim stał Anthony.
- O, hej, Tony! -
uśmiechnęłam się sztucznie. - Co tu jeszcze robisz? Nie brzydzisz
się swojej siostry?
- Nigdy nie będę
się ciebie brzydził, Veronica. Zastanawia mnie tylko jedno - gdzie
podziała się ta dziewczyna, która pisała list do swojego
wylatującego do Adelaide chłopaka, rzucała się na halę odlotów,
żeby tylko porozmawiać z nim ostatni raz? Gdzie jest Ronnie? Bo to,
co stoi przede mną, zdecydowanie nią nie jest.
Spojrzałam w dół.
Nie mogłam pozwolić, by spojrzał mi w oczy. Za dużo można było
z nich wtedy wyczytać. Cały ból, który w sobie tłumiłam przez
cztery miesiące, wyszedł na zewnątrz w postaci gigantycznego noża
i wbijał mi się w plecy z każdym oddechem.
- Wyjdź -
wyszeptałam, a on bez słowa wypełnił polecenie.
Kiedy usłyszałam,
że drzwi wejściowe się zamykają, wybuchłam niekontrolowanym
płaczem. Po prostu szlochałam, wypłakując resztki mojego
cierpienia, złości, smutku, żalu. Żalu do samej siebie, że tak
łatwo pozwoliłam się zmanipulować.
Ashton objął mnie
ramionami i przyciągnął do siebie, gładząc moje włosy. Co jakiś
czas szeptał mi do ucha, że będzie dobrze, jednak już w to nie
wierzyłam. Sama nie wiedziałam, kim jestem. Ani poprzednia, ani
obecna Ronnie nie jest tą właściwą.
Czy właściwa
Veronica Darkstone w ogóle istnieje?
Bardzo możliwe, że
nie. Może po prostu za bardzo skupiłam się na poszukiwaniach, nie
zauważając prawidłowej odpowiedzi?
- Chcesz o tym
pogadać? - spytał Ash, a ja pokręciłam głową. Jedyną osobą
będącą w stanie to zrozumieć, był ten cholerny Hood, który
uciekł ode mnie z Patricią Finefry.
- Muszę zadzwonić
- wyszeptałam i wyplątałam się z jego objęć, chwytając telefon
ze stołu. Boże, jak dawno nie wybierałam tego numeru.
- Halo? - usłyszałam
roześmiany ton Caluma i rozpłakałam się ponownie. - Ronnie? Co
się stało?
- Wszystko jest nie
tak, jak powinno, wiesz? Nie powinnam teraz płakać, powinnam znowu
upijać się do nieprzytomności albo zaliczać jakiegoś losowego
faceta. Ale na pewno nie powinnam płakać. - powiedziałam,
bezradnie wzruszając ramionami, mimo że nie mógł tego zobaczyć.
- Co? Dlaczego?
Martwisz mnie, Veronica.
- Sama siebie
martwię. Szkoda, że cię tu nie ma. Pewnie gdybyś nie wyjechał,
wszystko byłoby w porządku.
- Ja... Przepraszam,
szefie, to naprawdę ważne. Czy Patricia nie może tego zrobić?...
Dobrze, będę za pięć minut, w porządku?
- Calum...-
wyszeptałam, dławiąc się swoimi łzami.
- Przepraszam, już
jestem. Nie wiem, o czym mówisz, ale cholernie mi się to nie
podoba. Jedziesz na wycieczkę? - spytał zaniepokojony, a ja
zmarszczyłam brwi.
- Jaką wycieczkę?
- Wasz rocznik
jedzie na wycieczkę do Adelaide za dwa tygodnie. Nie powiedzieli ci?
- Nie pojawiłam się
w szkole od dwóch miesięcy - przyznałam, a on westchnął.
- Jest aż tak źle?
Co na to Kristine i Patrick?
- Mam gdzieś ich
opinię.
- Dobrze, okej -
zrobił się nerwowy, po czym rzucił do słuchawki: - Słuchaj
uważnie, Ronnie, musisz jechać na tą wycieczkę, nie wiem, co
zrobisz, ale muszę się z tobą spotkać.
- Okej -
przytaknęłam, a kiedy już miał się rozłączyć, zatrzymałam
go. - Calum!
- Tak?
- Pozdrów Patricię.
- uśmiechnęłam się sama do siebie i wcisnęłam czerwoną
słuchawkę.
W kuchni nastała
grobowa cisza, przerywana tylko miarowym tykaniem zegara.
- Veronica, czy ty
właśnie... - spytał zdezorientowany Ashton.
- Tak. Właśnie
zadzwoniłam do Caluma Hooda, a on grzecznie mnie spławił.
------------------
Mam 2 minuty, aaa!
No więc, bardzo dziękuję za wyświetlenia i komentarze i w ogóle za wszystko, mwah! <3 Big love xxx
Część dedykuję @irwinxangelx i @NancyStylees, obie bardzo chciały, żeby RonRon i Ash się przepieprzyli, proszę, nawet twice! :D
No tak, hahahahha
Zapraszam na moje nowe fanfiction o Michaelu, trochę inny klimat, ale moim zdaniem ciekawe ;)
www.wattpad.com/story/21054754-letters-m-c
I followujcie roleplayery z tamtego opowiadania! (niestety, te ze Studniowej nie działają za dobrze, hahahha XD)
Dianna - @LettersDianna
Mike - @LettersMichael
Poza tym, planuję przerwę 'techniczną' w Rogu, czyli prościej mówiąc - robię sobie urlop. Chcę uporządkować fabułę w głowie, jakoś coś mi się pomieszało teraz i chyba mi się nie zmieści w tych sześciu częściach cały trzeci rozdział, lel
Także ten, nie wiem, kiedy 3.5, nie pytajcie mnie o to, bo każde jedno pytanie przedłuża okres waszego oczekiwania o jeden dzień.
Pozdrawiam moją mamę, która przeczytała całą tą część, bo zostawiłam ją włączoną na komputerze, już całą napisaną i czekającą na poprawki, haha, chyba mnie nienawidzi XD
Kocham was bardzo mocno! x I do następnego aka nie wiem kiedy xd