sobota, 2 sierpnia 2014

2.20 - ostatnia część rozdziału drugiego

(((Część pisałam przy:
- Shawn Mendes - The Weight
- Shawn Mendes - Life Of The Party
- Cher Lloyd - Goodnight
- 5 Seconds Of Summer - Close As Strangers)))

Dzień setny; 9 lutego

- Jesteś pewien? - spytała po raz osiemdziesiąty ósmy Trish. Westchnąłem poirytowany.
- Tak, Finefry, jestem pewien.
Tak samo pewien jak dziewięć dni temu i tak samo pewien jak za dziewięć dni.
- W porządku. Co zamierzasz robić na miejscu? Nie wierzę, że będziesz tylko siedział w mieszkaniu i nic nie robił.
- Właściwie to nie wiem. - przyznałem. - Może znajdę jakąś pracę?
Patricia parsknęła śmiechem, a ja zgromiłem ją wzrokiem. Idiotka.
- Nie wierzę również, że właśnie wyraziłeś wolę znalezienia pracy - pokręciła głową, a ja rzuciłem w nią poduszką. - No co?
- Czasami jesteś nie do zniesienia.
- Czasami jesteś do zniesienia - zaśmiała się głośno. Próbowałem walczyć z uśmiechem wkradającym się na moje usta, jednak mi się to nie udało. Wróciłem do pakowania bagażu podręcznego, który zawierał tylko niezbędne rzeczy jak telefon, słuchawki, zeszyt, długopis, paszport, portfel i butelkę wody, którą i tak opróżniłem zanim dojechaliśmy na lotnisko.
- O której mamy samolot? - spytałem, a Trish spojrzała na zegarek.
- Za trzy godziny. Jedziemy? Pamiętaj, że masz do oddania trzy walizki i gitarę - zwróciła mi uwagę, a ja przewróciłem oczami. Tak, wiem o tym.
- Możemy jechać. I tak nic mnie tu nie trzyma.
Patricia chwyciła klucze do swojego hotelowego pokoju i ciągnąc za sobą walizki, jedną moją, jedną swoją, poczłapała za drzwi. Powłóczyłem nogami za nią, dziwnie zwlekając z wyjściem, jednak kiedy wymownie chrząknęła, przyspieszyłem. Szybko zakluczyła pokój i udaliśmy się do recepcji.
- Nie rozumiem, dlaczego nie można zostawiać kluczy w drzwiach - mruknąłem.
- Bo nie mają pewności, że nie zabrałeś go ze sobą - odpowiedziała Trish, a ja skrzywiłem się. - Jesteś dzisiaj strasznie zrzędliwy, o co chodzi? - zatrzymała się w połowie korytarza i spojrzała na mnie wymownie.
- Dobra, okej. Przyznaję. Brakuje mi jej już teraz, a co będzie, jak wyjadę?
- To nie...
- Z drugiej strony - przerwałem jej. - Kupili mój dom, w ogóle nie pytając mnie o zdanie.
- Za to akurat nie możesz ich winić. To był dobry gest z ich strony, a ty znowu za bardzo się wściekłeś.
- Zamilcz - rzuciłem dyplomatycznie, a ona zachichotała.
- Gdzie się podział głupi Calum? O, już widzę. Stoi tu przede mną.
- Ha-ha - burknąłem pod nosem.

***

Na lotnisko przybyliśmy pół godziny przed rozpoczęciem odprawy, więc rozsiedliśmy się w poczekalni.
- Zaczekaj tutaj, przejdę się do toalety - poinformowała mnie, a ja skinąłem. Moje wnętrzności przewracały się na drugą stronę na myśl o wyprowadzce, a ona uznała za konieczne poinformowanie mnie o potrzebie fizjologicznej?!
O mój Boże.
Przecież ja nigdy tak nie mówię. Cholera, nawet nie wiedziałem, że znałem znaczenie tych słów!
Cholerne słownictwo!
Cholerny angielski!
Cholerna Ver...
- Calum? - usłyszałem nad sobą i zamarłem.
Cholerna Veronica stała tuż nade mną. Czyta w moich myślach, czy co?
- Co tutaj robisz? - udawałem niewzruszonego, ale nie potrafiłem zignorować trzepotania w mojej klatce piersiowej.
- Ja... Ja przyszłam dać ci to... - spojrzała w ziemię, obracając w rękach małe zawiniątko. Przyczepiła do niego list. Wyciągnąłem po nie rękę i przypadkiem musnąłem jej dłoń, jednak nie cofnąłem się. Nie przerwałem dotyku. To ona odsunęła się pierwsza, jąkając.
- To chyba wszystko. Żegnaj, Calum.
Odwróciła się na pięcie i odeszła zdecydowanym krokiem. Popatrzałem na paczuszkę, po czym przeniosłem wzrok na jej znikającą sylwetkę i zawołałem:
- Ronnie!
Odwróciła się. Była na tyle niedaleko, że zobaczyłem łzy na jej policzkach. Podbiegłem do niej i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Zachowałaś się nie w porządku, wszyscy zachowaliście.
Odwróciła wzrok, jednak chwyciłem jej podbródek i zmusiłem ją do spojrzenia na mnie z powrotem.
- Należą ci się jednak wyjaśnienia.
- Jakie wyjaśnienia? - zmarszczyła brwi.
- Dlaczego byłem takim okropnym dupkiem przez ostatnie sto dni. Dlaczego nie pomogłem ci, kiedy upadłaś. Dlaczego nie odzywałem się do ciebie, symulując ból gardła. Dlaczego ignorowałem twoje wiadomości i telefony. Dlaczego nie było mnie, kiedy mnie potrzebowałaś.
Westchnęła cicho, a ja czułem, że moje wnętrze topnieje i zaraz nigdzie nie wyjadę.
- Więc powiedz mi, Calum. Co takiego spowodowało, że odsunąłeś się ode mnie tak znacząco?
- Przechodziłem kurację.
Parsknęła śmiechem.
- Jesteś chory psychicznie i leczyłeś się gdzieś czy co?
- Jeśli miłość jest chorobą psychiczną, to chyba masz rację.
Veronica uniosła jedną brew.
- Zaczynam się bać, Hood.
- Może usiądziemy? To trochę potrwa.
Ronnie skinęła głową i cofnęliśmy się do moich bagażów. Tam opadliśmy na ławkę, a ja układałem słowa w głowie.
- To wszystko zaczęło się, kiedy Luke został pobity. Coś mu się sfiksowało w mózgu i pieprzył głupoty przez jakiś czas. A ja tych głupot słuchałem - pokręciłem głową z niedowierzaniem. Veronica siedziała w ciszy i uważnie słuchała. - Zacytował mi kiedyś pewną książkę, nawet nie wiem jaką. W każdym razie, mówił coś, że minie sto dni, zanim wyplączę się z sieci, a jeśli okażę się słaby, to zaplączę się jeszcze bardziej. I wtedy wpadłem na ten pomysł. Studniowej kuracji antymiłosnej. Miałem nawet specjalny zeszyt, w którym powinienem notować zadania na każdy kolejny dzień odkochiwania, jednak skończyło się na dwóch. 'Nie rozmawiaj z Veronicą' i 'Nie całuj Veroniki'. Było ciężko nawet z tymi dwoma. Teoretycznie powinienem być już wolny, ale jestem niesamowicie słaby.
- Oh - wyszeptała i spuściła wzrok na swoje palce, którymi nerwowo bawiła się już od dłuższej chwili.
- Przepraszam, że nie pomogłem ci, kiedy mnie potrzebowałaś. Przechodziłaś przeze mnie przez piekło, a ja udawałem, że mnie to nie obchodzi.
- Jeżeli jesteś słaby, czy to znaczy, że mnie kochasz? - spytała podnosząc wzrok i patrząc w moje oczy.
- Jak mogłaś kiedykolwiek pomyśleć, że jest inaczej? Zawsze byłem tylko twój, przy tobie mam ochotę rzucać różowymi płatkami róż i malować kwiatki na murach, jak głupio by to nie brzmiało. Ale to nie ma znaczenia.
- Jak to nie ma?! - wstała wzburzona. - Jak to nie ma, do cholery!
- Nie ma, bo i tak wyjeżdżam. Nie odwołam tego, Veronica - odpowiedziałem spokojnie.
- O, cześć, Vivianne! - rozpromieniła się Trish, która właśnie do nas podeszła, a Ronnie zgromiła ją wzrokiem. Pochyliłem się w stronę nieświadomej niczego Patricii.
- Veronica - wyszeptałem wprost do jej ucha, a ona przygryzła wargę.
- Przepraszam. Cześć, Veronica - poprawiła się, a ona odburknęła jakieś przywitanie i wróciła do mnie.
- To przez nią, prawda?
- Co? Nie! To nie ma żadnego związku z Trish.
- Ta, jasne - parsknęła i wywróciła oczami. O Boże, jak ta dziewczyna potrafiła mnie wpieniać.
- Tak, wyjeżdżam dla siebie, nie dla kogokolwiek innego.
- Na litość boską, Calum, oszczędź sobie. Czasami trzeba się przyznać do niektórych rzeczy.
I odeszła, tym razem nie reagując na liczne nawoływania z mojej strony.
- Co tu się przed chwilą stało? - spytała zdezorientowana Trish, a ja tylko pokręciłem głową. Nie miałem siły opowiadać, jak odprawiłem kogoś, kogo już pewnie nigdy nie zobaczę.
- Odprawa się jeszcze nie zaczęła? - zmieniłem temat, a ona spojrzała w stronę rosnących kolejek.
- Jeśli jeszcze nie, to za chwilę chyba to się stanie - zauważyła, więc chwyciliśmy nasze bagaże i w ciszy udaliśmy się do punktu odpraw.
Staliśmy tam jakieś dwadzieścia minut, kiedy głupia pracownica nie potrafiła wpisać do komputera potrójnego bagażu. Cholerna obsługa lotniska.
Po oddaleniu się do hali odlotów, znowu rzuciliśmy walizki przy najbliższych ławkach i usiedliśmy obok.
- Jak myślisz? - zagadnąłem. - Będę tego żałować?
- Nie wiem. Może? Bardzo ją kochasz, wiem to - wymówiła te słowa prawie z bólem, a ja przypomniałem sobie o uczuciach, które do mnie żywiła. - Więc na pewno będzie ci jej brakować. Ale może ta zmiana dobrze zrobi wam obojgu? Kto wie.
Może i miała rację...

***

Drogi panie Hemmings,
piszę ten list z bólem serca i z ogromnymi wyrzutami sumienia... W porządku, miałbym wyrzuty sumienia, gdybym w ogóle je miał. W każdym bądź razie - i ja, i pani ABC pragniemy poinformować pana, że atak na poszukiwaną odbędzie się już niedługo. Skrzydła będą wznosić się w górę w czasie, kiedy ona będzie umierać.
Nadal pokładamy w panu wielkie nadzieje, więc jeśli chce pan uzyskać nasze przebaczenie, proszę o stawienie się na rogu Bloffin i Hilness dzisiaj o siódmej wieczorem.
Z wyrazami szacunku,
XYZ

***

Czas mijał niesamowicie wolno, kiedy wraz z Patricią czekaliśmy na nasz samolot. Kilka razy próbowaliśmy zabić potworną nudę grając na telefonach albo rozglądając się po lotniskowych sklepach, jednak na próżno. W końcu dopadło mnie straszliwe rozmyślanie. I tego się obawiałem.
Myślałem o tym, co będzie z zespołem. Oczywiście, chłopaki mogą znaleźć sobie nowego basistę, ale czy to zrobią? Przed Veronicą byli dla mnie wszystkim, więc co teraz ze mną będzie? Nie będę już Calumem z 5 Seconds Of Summer. Będę po prostu Calumem Hoodem. Poza tym, co z corocznym rytuałem sylwestrowym? Co z Julie? Co z masą moich przyjaciół, którzy byli ze mną od zawsze?
Z nich wszystkich zostanie mi tylko jeden, pomyślałem smutno. Który w dodatku żywi do mnie uczucia.
Wyciągnąłem telefon i napisałem tego samego sms'a do każdego z chłopaków:
*C: Będzie mi was brakowało. Powodzenia w zespole! :) I nie dajcie się przyłapać z procentami, haha x*
Westchnąłem i wysłałem wiadomości. Po chwili postanowiłem otworzyć paczuszkę od Veroniki. Najpierw przyjrzałem się jej uważnie - był to sześcian obłożony czerwoną bibułą i przewiązany brązowym sznurkiem. Pociągnąłem za jeden jego koniec i rozwiązałem go, odkładając list na bok. Bibuła nie była niczym przyczepiona, więc tylko odsunąłem ją od opakowania i moim oczom ukazało się zwykłe, kartonowe pudełko. Otworzyłem je. W środku znalazłem jedną, pomiętą kartkę i zdjęcie. Rozwinąłem papier i zobaczyłem tekst naszej piosenki. Tej, którą napisałem dla niej dawno temu i którą dostała ode mnie na przeprosiny. Jedyną zmianą były chwyty dopisane przy linijkach tekstu. Uśmiechnąłem się pod nosem i chwyciłem zdjęcie. Przedstawiało mnie, Veronicę i Anthony'ego. Siedziałem przy łóżku Ronnie, plecami do niej, i uśmiechałem się do aparatu, Veronica mierzwiła mi włosy, a Tony robił do niej głupie miny. Przyglądałem się fotografii przez chwilę, po czym odwróciłem ją na drugą stronę. Zobaczyłem niedbałe pismo.

Calumowi, mojemu najlepszemu przyjacielowi. Nigdy o Tobie nie zapomnę. Tony

Ledwo powstrzymałem łzy napływające do moich oczu. Otworzyłem kopertę z listem.

Calum!
Pewnie będziesz to czytał dopiero w samolocie, w drodze do Twojego nowego domu, rozpoczynając nowy dział w swoim życiu, jednak chciałam, żebyś wiedział, jak bardzo Cię kocham. Jak mam to zrobić? Nie jestem pewna. Użyję więc po prostu dziecięcej rymowanki, którą zawsze mama recytowała mi przed snem.

Kocham Cię, jak Bóg kocha anioły.
On kocha je bardziej niż ludzi,
A przecież to oni budują kościoły.

Kocham Cię, jak pszczoła kocha kwiat,
Nie robi on nic dla niej,
A jest jej cenniejszy niż świat.

Kocham Cię, jak wędrowiec kocha szlak,
Tylko go męczy i drażni,
Bez niego z wędrowca zostanie człowieka wrak.

Cóż rzec Ci mogę jeszcze?
Nie kocham Cię za to, co robisz.
Kocham Cię za to, że jesteś.

Mam wrażenie, że taki prosty, dziecięcy wierszyk mówi wszystko, co chciałabym Ci przekazać. Nie zapomnij o mnie w Adelaide. I pozdrów Nasha, jeśli kiedykolwiek go spotkasz.
Na zawsze Twoja,
Veronica Darkstone

Ps. Wiedziałeś, że przyjaźnię się z Alice? Pewnie zapomniałam Ci wspomnieć z tego wszystkiego.
Ps.2 Nadal zamierzam nosić pierścionek Twojej mamy, mimo że jesteś na mnie wściekły.

- Hej, ziemia do Hooda! - usłyszałem i podniosłem wzrok znad listu. Przede mną stała Trish z walizkami w rękach. - Odlatujemy za pół godziny, można już wsiadać do samolotu.
Skinąłem i spakowałem paczuszkę do bagażu podręcznego.
Podchodząc do bramki poczułem, że ktoś ciągnie mnie za ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem Ronnie. Była cała zapłakana, w dłoni trzymała zwitek banknotów.
- Wbiegłam tu nielegalnie, będę miała duże kłopoty. Moi rodzice powiedzieli, żebym ci to przekazała i powiedziała, że życzą ci powodzenia - przytuliła mnie, a kiedy ją obejmowałem, zobaczyłem ochronę idącą w naszą stronę.
- Kocham cię, Ronnie - wyszeptałem, gładząc jej włosy.
- Ja też cię kocham, Hood. Trzymaj się tam - powiedziała, po czym mundurowi odciągnęli ją ode mnie z ogromną siłą. Ciągnięta przez nich patrzała prosto w moje oczy, po czym uśmiechnęła się w ten sposób.
Uśmiech Connie.
Nie trzymałem już łez, leciały same, jakby ożywione. Trish położyła dłoń na moim barku w pocieszającym geście, ale nie zwróciłem na to uwagi. Obserwowałem tylko znikającą gdzieś Ronnie.
- Veronica! - usłyszałem gdzieś za plecami głos Luke'a, a po chwili namierzyłem go wzrokiem. - Puśćcie ją! Zostawcie ją, proszę!
Co, do cholery?!
Zostałem popchnięty przez ochronę w stronę bramki i wbrew mojej woli wepchnięty do samolotu po szczegółowym przeszukaniu mojego bagażu podręcznego.
Idąc wraz z tłumem w stronę mojego miejsca obracałem się co chwilę, tylko żeby nic nie zobaczyć.
Dopiero siadając przy H6 usłyszałem przeraźliwy krzyk Ronnie.
Wołała mnie.

--------------------

OKEJ, DOBRA, SPÓŹNIŁAM SIĘ, ALE CHYBA MIAŁAM POWÓD, CNIE

BYŁAM JUŻ PRAWIE GOTOWA O 21:30, KOŃCZYŁAM PISAĆ LIST RONNIE, WIĘC NAPRAWDĘ JUŻ BYŁAM PRAWIE GOTOWA, ALE POTEM ZŁAPAŁA MNIE GRYPA ŻOŁĄDKOWA I WIŁAM SIĘ Z TORSJI PRZEZ PONAD GODZINĘ (OK), POTEM BYŁA JUŻ PRAWIE 23 I NASH WSZEDŁ NA TT PISZĄC, ŻE MA NOWY FILMIK, TO POSPAMOWAŁAM TROCHĘ, PRZEKUPUJĄC LUDZI, ŻEBY OGLĄDALI TEN GŁUPI FILMIK, A W ZAMIAN DAM IM DARMOWĄ PIZZĘ (TYLKO JA HAHAHAHA), PO JAKICHŚ 70 TWEETACH MIAŁAM 3 INTERAKCJE, ALE JE ZIGNOROWAŁAM I TWEETOWAŁAM AŻ DO 120, POTEM SPRAWDZIŁAM JE, PATRZĘ, A TAM 'NASH GRIER FOLLOWED YOU' I TYLKO TAKIE ŁOT DE FAK





OTO CAŁE MOJE SZCZĘŚCIE <3333333333333

No ale kończąc o nashach, followach i torsjach.

OMG SOŁ EMOŁSZYNAL TE WSZYSTKIE CONNIE I W OGÓLE I AAAAA XDDD
Nie, nic jestem pieprznięta
jestem tylko troszkę rozjuszona, dobra, wdech wydech wdech wydech

Więc.
Oto przed wami, Koniki (dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą - Connie Shippers nazywają się Konie, to długa historia, hahaahhaha), ostatnia część rozdziału 2 i ostatnia część Studniowej tym samym.





Chciałam podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że Studniowa zaszła tak daleko.
Dziękuję @Clooming i @5Secofallie za to, że są dla mnie kimś więcej, niż tylko czytelniczkami
Dziękuję @Mika69_1D i @luukeyx za to, że były moimi pierwszymi czytelniczkami
Dziękuję wszystkim informowanym (sporo was, naprawdę, hahahah :D), to dzięki wam ten blog kwitnie
Dziękuję @SmileStylesox, która na pewno tego nie czyta, bo jest z UK, ale i tak chciałam jej podziękować. Tylko dzięki niej dostaliście dzisiaj tą część.
Dziękuję mojej mamie, która zawsze skradała się za mną, kiedy pisałam i zwracała mi uwagę na literówki czy błędy interpunkcyjne (zawsze aka cały drugi rozdział XD)
Dziękuję @irwinxangelx i @awmyperfhoran za jaranie się w hashtagu <3

A RESZTĘ DOPISZĘ JUTRO, BO LAPTOP MI PADA, AAAAA

EDIT: Jestem, jestem.

Pamiętajcie, że żegnamy się z hashtagiem #Studniowa! Nadal czekam na wasze ulubione momenty wszech czasów, kocham to czytać <3

Jak wam się podoba nowy wygląd bloga? JA JESTEM W NIM ZAKOCHANA, HFIDSHVIGSDJIV

Prologu Rogu (rymy takie wielkie, hahhahah) możecie spodziewać się jutro, gdyż iż ponieważ dzisiaj moi rodzice uciekli na wesele do jakiejś tam cioci Tatiany (nawet jej nie znam wtf XD) i muszę posprzątać cały dom. W sumie jutro dość rano wyjeżdżam całą ferajną na plażę (aka moją rodziną, całą, CAŁĄ, C A Ł Ą), ale postaram się dodać w dniu ten prolog.

OMG ROZUMIECIE TO, TERAZ BĘDZIEMY MÓWIĆ 'OMG NOWY RÓG' ALBO 'OMG NOWA BAŃKA' ZAMIAST 'OMG NOWA STUDNIOWA'

DROWNING WITH DA FEELINGS

A właśnie, ma ktoś może kreatywniejszy pomysł na hashtag do działu II? :')
Miał być #RógFF, ale jakoś tak, um, nie
Może #BańkaFF?
Boże, nie wiem

Whatever

Smutno mi dzisiaj, bo w ogóle prawie zerowa aktywność pomimo końca studniowej, halo, czy ja mam wam to napisać na czole czy co

KONIEC STUDNIOWEJ
JUŻ NIE BĘDZIE STUDNIOWEJ KURACJI ANTYMIŁOSNEJ
NOPE
NIE-E
TERAZ BĘDZIE TEN CHOLERNY RÓG BAŃKI MYDLANEJ
A WY NIC
ZERO EMOCJI

już ja to bardziej przeżywam, no kurczę ;_;

Pewnie zapomniałam o milionie rzeczy, ale jolo, jak mi się przypomni to napiszę przy 3.1, oks?

Kocham was bardzo mocno! xxxxxx 

EDIT2: WIECIE, ŻE OSTATNIO POBITY ZOSTAŁ REKORD KOMENTARZY? OMG <333333333333333

9 komentarzy:

  1. Jezu co ten Luke znowu zrobi? Niech ten Calum wybiegnie z tego samolotu i ją ratuje! Czekam na nexta jak najszybciej!!!! @awmyperfhoran

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG, ale emocje łu hu hu ❤ boski rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest niesamowite! Rozdział smutny, popłakałam się, ejjjj :( Emocje wielkie, wkurzyłam się bardzo na Calum'a, idioto, co ty robisz Roonie?! XD :( Czekam z niecierpliwością na kolejny xx /Reallrose

      Usuń
    2. O MÓJ BOŻE TO JUŻ KONIEC STUDNIOWEJ!
      PAMIĘTAM JAK ZACZYNAŁAM DOPIERO CO CZYTAĆ I KOMENTOWAĆ, A TERAZ TO!
      MOJE EMOŁSZYNS SZALEJĄ!
      Najpierw hotel i taka przyjacielska pogawędka. Może jednak Trish wpłynie jakoś na Caluma i się chłopak opamięta :D
      POTEM ODLOT ODPRAWA LOTNISKO.
      MOŻE NIE KONIECZNIE W TEJ KOLEJNOŚCI, ALE TAK BARDZO SIĘ KURCZĘ TYM JARAM!
      Kiedy Ronnie przyszła się z nim pożegnać to miałam cień nadziei, że może jeszcze to nie koniec, że coś uda się zdziałać i moje koniowate serce pękło na kawałki, kiedy się już nic nie dało zrobić :(
      I ten list w samolocie i ten wierszyk był taki piękny, że miałam łzy w oczach :'c
      I wgl ten list do Luke'a tak czytam i czytam i sobie myślę o co kaman z tymi skrzydłami i kiedy Cal wsiadł do samolotu i Ronnie zaczęli tamci zabierać i pojawił się Luke to po prostu byłam w takim szoku, że mama gdy weszła do mojego pokoju nie wiedziała czy coś sobie zrobiłam czy coś się stało omg to było takie przykre!
      I jak wołała jego imię...
      NIE
      NIE
      NIE
      I
      JESZCZE
      RAZ
      NIE!
      MOJE KONIOWATE SERCE SIĘ NA TO NIR ZGADZA!
      ZAWAŁ PO ZAWALE KURCZĘ BLADE!
      JEJU CO BĘDZIE W NASTĘPNYM ROZDZIALE SIĘ DZIAĆ, GDY TEN BYŁ TAKI PRZEWROTNY. CZIZIS MOJE UCZUCIA WARIUJĄ ❤😁🙈😘✌😭😉😊💦🌊💧
      AODKRIIFJDKDKEKAKWKF NASH CIĘ ZAOBSERWOWAŁ! JEJKU GRATULACJĘ KOCHANIE!
      Może rzeczywiście #BańkaFF będzie może lepsze od #RógFF, albo zrobić naprzykład od pierwszych liter jak było wtngd :)
      A teraz idę spamować na hasztagu studniowa póki mogę wciąż to robić ❤
      Życzę Ci dużo weny i kooooooocham Cię x
      @5secofallie

      Usuń
  4. Boże, na początku gdy przeczytałam to że koniec Studniowej to było takie: "CO?! JAKI KONIEC? EJ NIE NIE MOŻLIWE! A CO BĘDZIE DALEJ?! TO SIĘ NIE MOŻE TAK SKOŃCZYĆ, PRZECIEŻ NIC NIE JEST WYJAŚNIONE!" a potem doczytałam notkę XD Jestem idiotą, hahaha
    Ten rozdział był taki nfjhsfbahsdbhdsgbvhdfgbvjhdfgbvjhdf>>>>>>>
    Płakałam przy liście Ronnie, i przy tym jak Calum tłumaczył jej to wszystko. No i przy tym smsie do chłopaków (okej idk haha), i na końcu. Ona go wołała, nie wiem jak Cal zamierza to zrobić ale w tym momencie ma tam iść i skopać dupy tym typom, czy idk komu. Btw to skąd tam się wziął Luke? Z dupy chyba, lel. Ale może to nawet lepiej.
    Jaram się tym rozdziałem, ale jednocześnie smutno że to koniec Studniowej :C
    Przepraszam za słownictwo itd ale wiesz te emocje *-*
    Czekam na kolejny xx
    @Toriixdd
    Ps Piękny szablon + zasłużyłaś na ten follow <3

    OdpowiedzUsuń
  5. :'( ryczę no co tu wiecej dodać? :'( @Mika69_1D x

    OdpowiedzUsuń
  6. Raaaany dopiero teraz to czytam i moje emocje omg, w sumie moglam byc na to przygotowana.
    I to w notce, jejku skarbie jestes taka kochana, moge plakac? Ilyyyyyy ♡

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy