(((Część
pisana przy piosenkach:
- Sam
Smith - Stay With Me
-
Great Big World ft. Christina Aguilera - Say Something)))
NOTATEŁKA DO CZYTANIA :D
Dzień
trzydziesty pierwszy; 1 grudnia
Kiedy
robi się ciemno i nadchodzi noc, ludzie zachowują się różnie.
Niektórzy w popłochu uciekają do domu jak myszy do norek, inni
wychodzą jak tygrysy i żyją swoim życiem. Jest albo jedno, albo
drugie. Nie ma nikogo pomiędzy. Oprócz mnie. Bo byłem też ja, o
dwudziestej trzeciej, i myślałem nad sensem tego wszystkiego. Tej
studniowej kuracji. Tej cholernej miłości. Tych niebieskich oczu.
No bo kurczę, jaki jest sens ich istnienia? Tylko łamią ludzkie
serca, nic więcej. Równie dobrze tęczówki mogłyby być czarne,
wtedy nikt nie mógłby się w nich zakochiwać. Ale gdyby nie było
ich, to co moglibyśmy pokochać? Łokieć? Czoło? Piętę? Ciało
nie ma innego takiego miejsca, które można bezgranicznie pokochać,
oprócz tęczówek. To niesamowicie skomplikowane.
Jadłem
resztki chińszczyzny, którą zamówiłem rano, ale której nie
zdążyłem zjeść. Słońce grzało cały dzień, prawie zaczęło
się lato. Niedługo święta, nowy rok. Wszystko leci tak szybko...
Ale
teraz czas nie płynął, bo w krainie moich myśli nie było zegara.
A ja udałem się tam na długą podr...
-
Hood, do kurwy nędzy! - usłyszałem zdenerwowany głos z dołu. -
Chodź tu i się tłumacz!
Zmarszczyłem
brwi. Hemmings?
- O
co chodzi? - krzyknąłem ze szczytu schodów, zaczynając po nich
zbiegać.
- O
co chodzi? O co chodzi?! Ja ci zaraz powiem, o co chodzi!
-
Przecież na to czekam... - mruknąłem przewracając oczami.
-
Powiesz mi łaskawie, kto nakablował rodzicom Juls, że ze mną
wyszła? - syknął Luke, a ja uniosłem brwi.
-
Wyszedłeś z Juls? Dobrze się czujesz? - położyłem dłoń na
jego czole 'sprawdzając' jego temperaturę.
-
Calum! Mówię poważnie. Ma przeze mnie kłopoty.
- Nie
mam pojęcia. Dlaczego na mnie krzyczałeś, kiedy tu wszedłeś?
-
Myślałem, że to ty. - wzruszył ramionami.
-
Nope. - uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Uh,
no dobra. Idę szukać dalej. Dzięki, Cal - machnął krótko ręką,
a ja skinąłem i wróciłem na górę. Gdy tylko drzwi wejściowe
się zamknęły, usłyszałem, że znowu się otwierają.
Zawróciłem
więc i stanąłem przy schodach czekając na Lucasa wpadającego do
środka i zabierającego zostawioną rzecz. Zamiast tego moim oczom
ukazała się niska blondynka o brązowych oczach ubrana w dużą
szarą koszulkę i kolorowe legginsy. Zmarszczyłem czoło nie
kojarząc jej twarzy, jednak skojarzyłem fakty, kiedy uśmiechnęła
się, a w jej lewym policzku pojawił się dołeczek.
Trish.
- O
mój Boże, Calum! - pisnęła i przytuliła mnie ciasno.
Odwzajemniłem uścisk wdychając jej orientalne perfumy.
Niektóre
rzeczy się nie zmieniają...
-
Patricia - wyszeptałem nadal nie do końca wierząc w to, co działo
się wtedy. - Co tu robisz? - wydukałem po chwili.
-
Wiesz, Adelaide czeka na mnie dopiero od następnego semestru, a ja
się stęskniłam, więc stoję w twoim korytarzu i tulę cię jak
idiotka - nadal mnie nie puściła. Delikatnie odsunąłem ją od
siebie przyglądając się jej twarzy. W sumie aż tak się nie
zmieniła, na pewno wydoroślała, ale nadal wyglądała całkiem
podobnie jak kiedyś. Oprócz jednego...
-
Boże, gdzie są twoje włosy? - otworzyłem szeroko oczy,
podrzucając delikatnie kosmyk z jej głowy. Trish zachichotała.
-
Były śliczne, no nie? Szkoda, teraz są ładniejsze - wytknęła mi
język, a ja przypomniałem sobie pięcioletnią dziewczynkę z
lokami do pasa, która robiła dokładnie to samo.
Po
chwili bezczynnego stania w ciszy, odezwałem się:
-
Napijesz się czegoś? Herbaty?
-
Poproszę. Dw...
-
Dwie i pół łyżeczki, pamiętam - mrugnąłem do niej, a ona z
uśmiechem usadowiła się na krześle przy stole.
-
Opowiadaj lepiej co tam u twojej Julki - wyszczerzyła się,
najpewniej dumna ze swojej znajomości brytyjskiej literatury, a ja
zarumieniłem się i spuściłem głowę, zajmując się niezwykle
dokładnym odmierzaniem łyżeczek cukru.
- Nic
ciekawego. Miała wypadek w środku listopada, ale już z tego wyszła
- wzruszyłem ramionami.
- Co?
I to jest nic ciekawego? Jak to się stało?! - ułożyła usta na
kształt litery 'o'.
-
Przebiegała przez ulicę, potrącił ją samochód. Proszę, czy
możemy o niej nie rozmawiać?
-
Nadal się z nią nie umówiłeś? - pokręciła głową z
niedowierzaniem.
-
Przestań, Trish. Po prostu przestań - potrząsnąłem głową i
wyłączyłem gotującą się wodę.
- Uh,
okej - mruknęła.
- A
jak tam twoja mama? Radzi sobie? - spytałem cicho, pamiętając, że
to drażliwy temat.
-
Wiesz... Moja mama nie żyje - przygryzła wargę.
- O
Boże, przepraszam - jęknąłem momentalnie biorąc ją w ramiona. -
Co się stało?
- W
końcu pobił ją tak mocno, że jej organizm nie wytrzymał - jej
głos załamał się przy ostatnim słowie, więc mocniej opatuliłem
jej ciało rękami.
- Tak
mi przykro...
- Nie
powinno być. Nieważne. Ja nadal czekam na tą herbatę - szybko
zmieniła temat ocierając pojedynczą łzę spływającą po jej
policzku.
- Się
robi, proszę pani - uśmiechnąłem się pocieszająco i zalałem
wodą torebeczkę z ziołami. Podałem szklankę Patrici, a ona
przyjęła ją z wdzięcznością.
Rozmawialiśmy
ze sobą cały wieczór, nawet nie zauważyliśmy, kiedy nadeszła
północ. Zmartwiony wyjrzałem przez okno, a potem wróciłem
wzrokiem do roześmianej Trish.
-
Sydney o tej porze jest naprawdę niebezpieczne, naprawdę chcesz
wracać do hotelu tak późno? - przygryzłem wargę.
- Nic
mi nie będzie, jestem twarda - zachichotała Patricia. Nie
przekonało mnie to jednak.
-
Może zostaniesz na noc? - zaproponowałem nie myśląc o tym, jak
mogło to zabrzmieć. Trish zakrztusiła się i dostała
histerycznego napadu kaszlu.
- Co?
Że ja? Z tobą?
-
Mogę spać na ziemi - zaproponowałem. Patricia wyglądała na
nieugiętą.
- Nie
ma mowy.
- Oj,
no proszę cię. Ten jeden raz - ustąp. Naprawdę się martwię.
Dziewczyna
zaczęła bawić się palcami pod stołem - nerwowy odruch, który
widocznie nie przeminął jej z wiekiem.
- Uh,
no dobra. Ale to ja śpię na ziemi - powiedziała twardo.
Westchnąłem zrezygnowany, bo wiedziałem, że nie odpuści.
-
Dobra.
Weszliśmy
na górę. Dałem jej moją koszulkę, żeby miała się w co
przebrać, po czym zaprowadziłem ją do łazienki. Wróciłem do
pokoju i zdjąłem kołdrę z poduszkami z łóżka, kładąc je na
podłodze. Rozłożyłem dla siebie koc i szybkim ruchem zdjąłem
koszulkę i spodnie, szukając dołu od piżamy. Założyłem go i
wsunąłem się pod koc. Nawet nie wiem, kiedy Patricia wróciła do
pokoju, bo od razu zasnąłem.
-------------
Okej, nie jestem z tego w 100% zadowolona, ale przynajmniej jest.
Przypominam o konkursie na odgadnięcie mojego wieku! Nagrodą jest przewaga w następnym konkursie, w tamtym zaś można wygrać możliwość zadecydowania, który epilog pojawi się w opowiadaniu! :D
Nie ma dzisiaj Veroniki, po części ze względu na Kornelię (pozdrawiam cię, bo wiem, że to właśnie czytasz, hhahhahah), która ciągle powtarza mi, jak to bardzo jej nie lubi, oh, smutne XD
Nie wiem, czy wiecie, ale zaczęłam tłumaczyć razem ze wspaniałą @Niess94 fanfiction When The Night Gets Dark na angielski, link TUTAJ :)
Yes, właśnie dostałam wiadomość, że mam przetłumaczyć jednak rozdział pierwszy, a nie drugi, a wcześniej miałam już kawałek (prawie 2/3) przetłumaczony, ale usunęłam, bo se myślę 'a po co, skoro ona tłumaczy' SUPERAŚNIE <33333333
Nieważne, nie wiem, o co chodzi
Niedługo dodam Patricię do zakładki o bohaterach :)
GŁOSUJCIE W ANKIECIE PO LEWEJ STRONIE I ZAZNACZAJCIE WSZYSTKIE PODPUNKTY, KTÓRE DOTYCZĄ WAS!
Kocham was mocno! x