czwartek, 8 maja 2014

1.10 - ostatnia część rozdziału pierwszego

(((Rozdział, a raczej część, damn, nie mogę się przyzwyczaić, hahahah, pisałam przy piosenkach:
- *szpital* Glee - Seasons Of Love
- *dom Caluma* 5 Seconds Of Summer - Amnesia, która kojarzy mi się z Connie w tym momencie nawet za bardzo, niż powinna
- *impreza* Justin Bieber - Confident)))

PLZ, NOTATKA, TO OSTATNIA CZĘŚĆ 1 ROZDZIAŁU, WIĘC TEN NO, WYPADAŁOBY

Dzień zerowy; 31 października

Po wydarzeniach z dnia minus szóstego Luke nadal leżał w szpitalu, był jednak przytomny i w pełni kontaktował. Gdy tylko dojechał, od razu zrobiono mu rentgen, który wykazał dwa złamane żebra. Policja nadal poszukuje sprawców.
Również od tamtego momentu nie rozmawiałem z Ronnie. Nie siadała koło mnie, nie odpowiadała na moje 'cześć', nie odbierała telefonów. Zwyczajnie mnie unikała. Nie czułem nawet na sobie tego jej wzroku, przeszywającego mnie zwykle na wskroś. Tęskniłem za nią. Tęskniłem za jej miękkimi włosami, za jej zdrowym, idealnie spakowanym lunchem, za jej śmiechem, nawet za tymi głupimi docinkami na temat mojej inteligencji.
Nie wiedziałem, co ze mną zrobiła, ale nie czułem się z tym dobrze.
Rano poszedłem, klasycznie, do szkoły. W drzwiach czekał na mnie Michael.
- Hej, Mike, co jest? - podałem mu rękę w ten charakterystyczny sposób.
- Luke majaczy - skrzywił się.
- Co? Przecież wczoraj było z nim dobrze...? - spytałem z niepewnością w głosie.
- Najwyraźniej nie. Wczoraj wieczorem poszedłem go odwiedzić, a on ciągle powtarzał coś o tym, że mamy ratować Veronicę, że oni chcą ją dopaść, że nadal czekają i takie tam.
Zachłysnąłem się powietrzem i zakomunikowałem koledze, że muszę iść. Wbiegłem do stojącego na przystanku koło szkoły autobusu i usiadłem, troszkę zdyszany. Wysiadłem chwilę później i skierowałem kroki do pobliskiego szpitala. Wszedłem do środka i od razu ruszyłem do pokoju Hemmingsa, ignorując nawoływania pielęgniarki oznajmujące mi, że pora odwiedzin zaczyna się dopiero za trzy godziny. Popchnąłem drzwi i zobaczyłem Lucasa z bandażem na głowie. Czytał książkę (jedną ręką, bo drugą miał w gipsie) i zdawał się w ogóle mnie nie zauważyć. Chrząknąłem wymownie, a on podniósł głowę. Ożywił się na mój widok.
- Calum! Musisz ją chronić! Wywieź ją na jakąś wieś czy Bóg wie gdzie, po prostu zabierz ją z Sydney, rozumiesz?
- Luke, ale przed kim?
- Oni po nią wrócą, zobaczysz - zignorował moje pytanie i dalej panikował. - Dopadną ją, a ja cię ostrzegam. Będziesz miał wyrzuty sumienia, kiedy ją znajdą.
- Czego oni od niej chcą? - spróbowałem podejść go z innej strony i usiadłem na krzesło przy szpitalnym łóżku. Lucas uśmiechnął się jak obłąkany.
- Zemsty.
Przez moje ciało przeszedł krótki dreszcz, a kiedy spojrzałem na Hemmingsa, on znowu czytał swoją książkę. Gdy chciałem wyjść, złapał mnie za nadgarstek, a potem przeczytał mi jej fragment.
- Bo minie sto dni, zanim zapomnisz, że istniała. Po stu dniach będziesz wolny. Chyba, że jesteś słaby. Wtedy będziesz potrzebował jej jak nigdy, a ona ucieknie i będzie poza twoim zasięgiem. Decyzja należy do ciebie, mój chłopcze. Uwolnisz się z sieci lub zaplączesz w nią jeszcze mocniej.
Nie zrozumiałem, o co mu chodziło, jednak skinąłem głową i ruszyłem do wyjścia. Odwróciłem się jeszcze w drzwiach, żeby spojrzeć na uśmiechniętego do siebie blondyna, który znowu pogrążył się w lekturze. Westchnąłem i wyszedłem, cicho zamykając drzwi.
Zdążyłem na trzy ostatnie lekcje - hiszpański, angielski i chemię. Wydaje mi się, że w ogóle nie kontaktowałem, aż do momentu, kiedy Ashton podszedł do mnie i zaczął opowiadać mi o imprezie halloween'owej. Nie słuchałem go, oczywiście, a kiedy on zdał sobie z tego sprawę, uderzył mnie płaską dłonią w tył głowy.
- Hood, do chuja, mówię do ciebie.
- Wybacz. Ciągle zastanawiam się nad tym, co dzieje się z Lucasem. Martwię się o niego... Mimo wszystko - skrzywiłem się.
- Nie myśl teraz o tym. Właśnie mówiłem ci, że Julie organizuje imprezę halloween'ową i miałem zapytać, czy wpadniesz. To jak? - włożył ręce do kieszeni swoich spodni i wzruszył ramionami.
- Ronnie będzie? - spytałem mechanicznie.
- Nie wiem. Stary, co ci się stało? Nie potrafisz się ostatnio bez niej ruszyć.
- Przyjdę. - rzuciłem poprawiając plecak na jednym ramieniu i oddaliłem się w stronę swojego domu.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do salonu. Rzuciłem kurtkę na ziemię i usiadłem na kanapie.
- Cholera, Calum, po co się zgodziłeś? - skarciłem sam siebie.
Nie miałem najmniejszej ochoty iść na tą głupią imprezę, chciałem siedzieć w moim pokoju, brzdąkać na gitarze, straszyć małe dzieci, które miały przyjść po cukierki. Ale nie. Byłem na tyle głupi, żeby zgodzić się i iść do Julie. Kiedy zdałem sobie sprawę, że całość odbywa się u niej, jęknąłem przeciągle i schowałem twarz w poduszkę.
Wtedy rozległo się pukanie. Dokładniej dwa dzwonki i trzy puknięcia.
Veronica.
Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem, żeby wpuścić ją do środka, jednak kiedy otworzyłem drzwi, spotkałem się z niezbyt przyjemnym spojrzeniem kuriera.
- Pan Hood? - spytał znudzony. Wyrwałem mu długopis, podpisałem karteczkę, zabrałem od niego paczkę i bez słowa zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem. Wróciłem do salonu, burcząc pod nosem coś o uzależnieniu od Ronnie.
- Nie musiałeś być dla niego aż taki wredny - usłyszałem za plecami i aż podskoczyłem. Odwróciłem się i zmierzyłem wzrokiem siedzącego na kuchennym stołku Tony'ego.
- Jak się tu dostałeś?
- Nie zamykasz okien, geniuszu - wywrócił oczami, a ja przygryzłem wargę. Faktycznie. Mogłem być ostrożniejszy.
- Co tu robisz? - spytałem po chwili ciszy. Anthony spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Naprawdę? Myślisz, że jeśli szipuję cię z moją siostrą, a ona nie odzywa się do ciebie i unika twojego tematu od kilku dni, to się tym nie zainteresuję? - parsknął. - Słuchaj, misiek. Wiem, że Veronica czasami może być irytująca, wiem, że czasami może się obrażać, ale wiem też, że w głębi serca nadal bardzo cię lubi i to, że raz tam się pokłóciliście czy coś, znaczy tutaj tyle co nic. Więc zbieraj dupę i zaproś ją dzisiaj do Julie - zaplótł ręce na piersi.
- Jestem pod wrażeniem tej przemowy, Tony, ale... Zaraz, skąd wiesz o imprezie Julie?
- Wszyscy o niej wiedzą. Ta pusta lala zrobi wszystko, żeby zyskać rozgłos - westchnął, a ja wybuchnąłem śmiechem. Anthony posłał mi krótki uśmiech, jednak zaraz zapytał: - No to jak? Zabierzesz księżniczkę na bal? - mrugnął do mnie.
- Wiesz... - westchnąłem. - To nie takie proste.
- Dlaczego? - zdziwił się chłopak. - Po prostu idziesz ze mną do Veroniki... Czekaj, bądź nią, ja będę tobą - zarządził.
- Dobra...? - zmarszczyłem brwi.
Tony odchrząknął teatralnie.
- Hej, Veronica, uhm... - potarł nerwowo łokieć. - Wiesz, wybieram się dziś na tą imprezę halloween'ową, może masz ochotę pójść jako moja partnerka? Proszę? - uśmiechnął się z zębami i zamrugał kilka razy.
- Oh, Calum, wiesz, bardzo cię lubię, ale jesteś wrednym idiotą i w sumie wywaliłeś mnie z samochodu kumpla, kiedy rzuciłam jedną uwagę na temat prędkości - przerwałem na chwilę i westchnąłem. - Więc niestety, napiszę o twoich nędznych staraniach na wszystkich portalach społecznościowych, a potem publicznie dam ci kosza, zgoda? - przekrzywiłem głowę i zamrugałem ,,słodko".
Anthony wstał z krzesełka i skierował się do wyjścia. Zatrzymał się jeszcze w progu i powiedział:
- Nie jesteś jeszcze skończony, bracie. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie.
Po czym zamknął drzwi, zostawiając mnie w totalnym bałaganie moich myśli.
Ashton napisał mi wiadomość, że mam być na siódmą, a dochodziła już szósta.
- Czas najwyższy się ogarnąć - powiedziałem sam do siebie i westchnąłem. I kiedy tylko zbliżyłem się do szafy, znowu mnie naszło. Wyjąłem ten sam zeszyt, otworzyłem go na tej samej stronie i przeczytałem ten sam tekst.

Czy mogę zająć minutę?
Mam ci coś do powiedzenia
Słyszałem, że ktoś cię lubi

I to może być nic, ale on znajduje się zaraz przed tobą
Jest mniej więcej moich rozmiarów
Nie odwracaj się, bo on patrzy
Myślę, że go znasz
Ale po prostu nie wiesz, że on znajduje się zaraz przed tobą

Kochanie, rozmawiasz z nim prawie każdego dnia
On naprawdę uwielbia wszystkie gry, w które grasz...

Teraz jednak przyszedł czas na skończenie go. Poprawiłem się na krześle, zacząłem gryźć długopis i po chwili pisałem, w ogóle tego nie kontrolując.

...Kazał mi przekazać ci, aby zobaczyć co powiesz
Zanim wskoczy i zaprosi cię na randkę
Bo mam tego przyjaciela, który szaleje za tobą
Mam tego przyjaciela, który nie może żyć bez ciebie
Mam tego przyjaciela i chciałbym móc zobaczyć
Jakby to się skończyło, gdybyś wiedziała, że to ja
Coś, co muszę ci powiedzieć
On gra na basie
Sądzi, że lubiłabyś go bardziej
Gdyby miał samochód, ale teraz znajduje się zaraz przed tobą
Kochanie, rozmawiasz z nim prawie każdego dnia
On naprawdę kocha wszystkie gry, w które grasz
Kazał mi przekazać ci, aby zobaczyć co powiesz
Zanim wskoczy i zaprosi cię na randkę
Bo mam tego przyjaciela, który szaleje za tobą
Mam tego przyjaciela, który nie może żyć bez ciebie
Mam tego przyjaciela i chciałbym móc zobaczyć
Jakby to się skończyło, gdybyś wiedziała, że to ja
Rozmawiam z tobą prawie każdego dnia
I uwielbiam wszystkie gry, w które grasz
więc chcę ci przekazać, aby zobaczyć co powiesz
Zanim wskoczę i zaproszę cię na randkę

Odłożyłem długopis i zamarłem.
- Czy ja właśnie skończyłem piosnkę dla Veroniki? - pokręciłem głową i ze świstem wypuściłem powietrze. Po chwili wstałem z krzesła, bo przypomniałem sobie o zbliżającej się ogromnymi krokami imprezie. Wziąłem pierwszą lepszą koszulkę i spodnie, nie przejmując się zbytnio tym, w jakim są stanie, ale kiedy zobaczyłem, że chwyciłem ubranie od Ronnie, momentalnie wybrałem inne.
Julie zawsze kojarzyła mi się z wypindrzoną idiotką na obcasach, jednak kiedy otworzyła mi drzwi, musiałem przyznać, że była gorąca.
W sumie, mogłem to przyznać, nie byłem oficjalnie w Veronicą, poza tym, ona miała mnie kompletnie gdzieś.
- Wyglądasz super, Juls - rzuciłem, kiedy gestem ręki zaprosiła mnie do środka.
- Dzięki, Calum - zachichotała. To nie był tak przyjemny chichot jak Ver... emm... To nie był przyjemny chichot, dlatego skrzywiłem się prawie niezauważalnie. - Jesteś spóźniony.
- Wiem, przepraszam, coś mnie zatrzymało - wyznałem.
- To w takim razie musisz to odrobić. Zaczynamy właśnie rundkę w karaoke, zaśpiewasz nam coś? - zatrzepotała rzęsami. Wywróciłem oczami, jednak zgodziłem się.
Przy stole karaoke stali już Mike i Ash, zdziwiłem się, kiedy koło nich zobaczyłem Ronnie.
- Hej, chłopaki - uśmiechnąłem się. - Co ty tu robisz? - spytałem brunetkę na ucho, a ona posłała mi sarkastyczny uśmiech.
- To co ty. Zapominam o tobie, Calum - powiedziała i odeszła na parkiet, zbliżając się do Julie i jej przyjaciółek.
- Co będziesz śpiewał? - zapytała blondynka, która zmaterializowała się koło mnie w niewiadomym momencie.
- Emm... Dark Side? - zaproponowałem.
- Niee... Coś żywszego.
- Myślałem, że to impreza halloween'owa, a Dark Side nadaje się jak ulał... - zmarszczyłem brwi.
- Ta impreza ma wspólnego z halloween tyle, co... nic - zachichotała, znowu, a ja ledwo powstrzymałem odruch wymiotny. Okej, idzie nieźle, idzie nieźle, Calum, to tylko Juls...
- Może Amnesia? Luke mi ją kiedyś zagrał, jest naprawdę dobra - rzuciła jakaś dziewczyna, która usłyszała naszą rozmowę.
- Nie, tylko nie Amnesia. Ona jest wolna - zaoponowałem. I za bardzo określa mnie i Ronnie, dodałem w myślach.
- Oj tam, dobra - skrzywiła się Julie. - Śpiewasz Fireflies i koniec.
- Ale...
- Koniec - syknęła, a ja otworzyłem szeroko oczy. Dobra, wariatko...
Kiedy wszedłem na scenę zostałem gromko oklaskany i po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem na sobie to spojrzenie. Usłyszałem pierwsze takty utworu.
Odśpiewałem piosenkę mechanicznie, w ogóle nie zastanawiając się nad słowami. Kiedy skończyłem, zerknąłem krótko na Veronicę, która biła brawo, jednak zawzięcie dyskutowała z przyjaciółkami Julie, nie zwracając na mnie większej uwagi. Wzruszyłem ramionami i przekazałem mikrofon bliżej nieokreślonemu chłopakowi, który zataczając się wszedł na scenę.
- To było super - zaszczebiotała Julie, a ja skinąłem, niemo dziękując jej za komplement. - Hej, co się dzieje? Jesteś jakiś nieobecny - przerwała na chwilę. - Chyba wiem, co sprowadzi cię na ziemię.
Otworzyłem szeroko oczy przypominając sobie sytuację pod jabłonią.
- Mały szot - podała mi kieliszek.
Niemal niezauważalnie wypuściłem powietrze z ulgą. Wypiłem alkohol w mgnieniu oka.
Kilka godzin i kilka(naście?) podobnych kolejek później przysiadła się do nas jakaś ruda laska. Była ładna, naprawdę ładna. I wysoka. Zajęła miejsce koło mnie.
- Hej, jestem Jess. Widziałam, jak śpiewasz. Nieźle - mrugnęła do mnie, a ja przedstawiłem się z czknięciem. Jess zachichotała i chwyciła swój kubek opróżniając go do dna. Po naprawdę niedługiej chwili oboje byliśmy już nieźle wstawieni.
- Masz dziewczynę? - spytała ruda i zachichotała.
- Nie...? - przełknąłem ślinę.
- A jesteś zainteresowany? - przybliżyła się do mnie i już miałem ją pocałować, jednak się odsunąłem. Pomyślałem o tym, jak zawiedziona byłaby Veronica.
Bo minie sto dni, zanim zapomnisz, że istniała...
To był ten moment. Wtedy podjąłem decyzję.
...a ona ucieknie i będzie poza twoim zasięgiem... 
Jedynym racjonalnym rozwiązaniem mojego uzależnienia od Ronnie była kuracja.
...Uwolnisz się z sieci...
Studniowa Kuracja Antymiłosna.

------------
Omg wierzycie że to już koniec?!?! :CCCC Teraz będzie tak mega smutaśnie bo ta kuracja i w ogóle, ale pamiętajcie, że jakby otwiera się przed wami kolejna część historii Caluma i Ronnie, yaaay! <3
Miałam w głowie taką super notatkę z podziękowaniami, ale chyba musicie się zadowolić zwyczajowym 'kocham was' i kilkoma byle jakimi słowami ode mnie, bo mam teraz totalną pustkę w głowie, to przez te emocje chyba i trochę no ndjghsdihjis :ccc
Dedykuję tą część wspaniałej @SmothieLover, dzięki której dostajecie 1.10 o wiele szybciej, niż to planowałam, damn it, muszę być bardziej asertywna ahahahahha XD Także ten no. Dodam zaraz jeszcze aktoreczkę od Jess :3
I wybaczcie, że Dark Side to wersja Glee, ale słuchając Kelly zastanawiałam się, jak to Calum wyciągnie, więc postanowiłam dać pierwszą wersję, którą poznałam (yep, ja taki Gleek :D).

No więc, kocham was mocno, jak mi się coś przypomni to dopiszę XD

Aaa! Pamiętajcie o konkursie! I jeszcze chciałam wam powiedzieć, że to miłe, kiedy piszecie mi 'weny' i w ogóle, ale w sumie, żeby pisać Studniową nie potrzebuję weny bo nie ważne co kiedy jak i gdzie, ona sama wychodzi spod moich palców lel XD Poza tym, moją największą motywacją są wasze komentarze, więc goł goł goł! :DD + Dziękuję za prawie 1000 wyświetleń <3 To chyba już, hahahah :D

O, jeszcze nie XD Nowy rozdział, a dokładniej prolog tego rozdziału z postaci 2.1 ukaże się w następny piątek (o nie, o nie, tydzień bez Connie) :)

DO NASTĘPNEGO, KONIKI <3 XD

*mam zryty mózg, cicho*

6 komentarzy:

  1. aaaaaaaaaaaagggggghhhhhhhh DO YOU HEAR ME CRYING?
    Boże moje serce tego nie wytrzyma, załamię się już do końca :c
    No i znów Luke: o co kaman z tymi nimi złymi ? XD
    Nie wiem jak wytrwam tydzień bez Connie. Tak, wiem, muszę być silna, ale to jest.... Takie.... Trudne 😭😭😭😭
    Ale ok, ok zacznę się niedługo palić bo po raz kolejny się jaram. Po pierwsze: rozdziałem, po drugie: aoskdjdidje jesteś Gleekiem tak jak ja XD
    O jejciu nie mogę się doczekać tej kuracji!
    Życzę Ci dużo weny xx
    @5secofallie

    OdpowiedzUsuń
  2. asdfghjkjhgfdsdfghjkl zajebisty jak zawsze <3
    nie wiem czy wytrzymam do piątku, w ogóle to też Cię bardzo kocham <3
    @This__Is__Me_

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest genialne...
    dajcie mi już piątek zfhsgdhrfjrj
    matko, jak Luke zaczął czytać ten fragment tej książki to mało co sama nie znalazłabym się w szpitalu dfguysgkhvbnjebvdc
    mam nadzieję, że jednak Connie będzie razem, bo ja też ich shipuję hahahaha
    i miałaś naprawdę wspaniały pomysł z tą nazwą bloga... jak dałaś na końcu te słowa: "Studniowa kuracja antymiłosna" to pierwsza moja myśl: więc to się odnosiło do tego...jestem geniuszem, bo na to wpadłam! hahahaa no nic, życzę weny i mam nadzieję, że jednak rozdział będzie szybciej <3
    @luukeyx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahgahahhahhah! Wow! twój konik mówi ze cudownie genialnie zajebisty rozdział ;) uauauaua! Ja też ich już shipuje :) weny i no dajcie mi piateeeeeek! @Mika69_1D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie możesz po prostu zrobić długiego rozdziału, a nie tak się bawić? To irytujące.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochany niesamowicie odważny anonimku,
    z racji, że planuję tylko 7 rozdziałów, a sam pierwszy miał 38 stron w wordzie, nie ma to najmniejszego sensu.
    Bez pozdrowień,
    tolerancyjna autoreczka

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy