(((Część pisałam przy piosenkach:
- A Fine Frenzy - Almost Lover *radzę sobie przeczytać tłumaczenie przed przeczytaniem części*
- Glee - Jar Of Hearts)))
- A Fine Frenzy - Almost Lover *radzę sobie przeczytać tłumaczenie przed przeczytaniem części*
- Glee - Jar Of Hearts)))
Dzień czternasty; 14 listopada
Nie miałem najmniejszej ochoty opisywać tego dnia, bo uważałem,
że był jednym z najżałośniejszych w moim życiu, jednak to
wyszło samo. Tak jakbym zupełnie tego nie planował. Mimo wszystko
dodam go do mojej historii, bo jest niezwykle ważnym elementem całej
układanki.
Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Rano potrzebowałem trzech
dużych, czarnych kaw, żeby w ogóle wstać, a w szkole i tak byłem
na tyle nieprzytomny, że nieświadomie zgodziłem się dostarczyć
alkohol na urodziny Mike'a. Wróciłem do domu również całkiem
mechanicznie.
Pierwszym, co zrobiłem po wejściu do domu, było złapanie gitary.
Zacząłem coś brzdąkać, tak po prostu. Potrzebowałem tego. Było
tak niesamowicie uspokajające i jednocześnie pobudzające, że nie
mogłem przestać. Moje palce przesuwały się po gryfie, a gitara
wydawała dźwięki, które były dla mnie dziwnie nieznajome. Po
chwili zanuciłem pod nosem tekst pewnej piosenki i dopiero wtedy
stało się to dla mnie jasne.
Goodbye my almost lover
Goodbye my hopeless dream
I'm trying not to think about you
Can't you just let me be?
Tak bardzo, jak chciałem przestać, nie mogłem. Zwyczajnie nie
mogłem. To było straszne. Przetwarzałem w głowie wszystkie obrazy
tego, jak było nam dobrze, jacy byliśmy szczęśliwi odwracając
się od świata i zamykając w swoim własnym. Po prostu ciesząc się
sobą. Zapominając o stereotypach.
So long my luckless romance
My back is turned on you
Should've known you'd bring me heartache
Almost lovers always do...
Nie powstrzymywałem już uczuć, to wszystko za bardzo mnie
przytłoczyło, zabiło wszystkie moje mury, które tak skrupulatnie
budowałem przez wiele lat...
Płakałem, przyznaję. Wiecie, to taki głupi stereotyp, że faceci
nie płaczą. Ale tak naprawdę płaczemy o wiele więcej niż
dziewczyny. Tylko robimy to w ukryciu, wtedy, kiedy nikt nie widzi.
Kiedy możemy dać upust emocjom bez ryzykowania swojej zakichanej
męskiej dumy.
Zadzwonił mój telefon, jednak
całkowicie go zignorowałem. Grałem dalej. Muzyka była moim
kluczem na zewnątrz, moją ucieczką od tego wszystkiego. Struny
boleśnie wbijały się w moje palce, nie obchodziło mnie to w
najmniejszym stopniu. Byłem tylko ja i muzyka, w wielkiej bańce
oddzielającej mnie od problemów, od świata, od niej.
I znowu moje cholerne myśli poleciały do niej, jakby były od niej
jakoś głupio uzależnione. Wróć. To nie one były głupie. To ja
byłem. Bo dałem się tak łatwo omotać, takiej jednej, małej,
zwykłej osóbce, niepozornej, a jednak...
Westchnąłem ciężko, kiedy piosenka się skończyła.
- Goodbye my hopeless dream... - wyszeptałem i odłożyłem gitarę.
Siedziałem w miejscu wpatrując się w ścianę. Nie myślałem o
niczym. Nie czułem nic. Nie wiedziałem nic. Jedyną pewnością w
moim życiu była ona, a ja pozwoliłem jej odejść. Nie
pozwoliłem; ja tak naprawdę ją wypchnąłem. Z mojego życia,
mojego świata. Ze mnie.
Popadłem w niesamowity szloch i rzuciłem się na łóżko, wtulając
twarz w poduszkę. Leżałem i płakałem, tak w sumie bez celu, bo
przecież nie myślałem.
Tymczasem mój telefon nie przestawał dzwonić, a ja nadal go
ignorowałem, jednak po piętnastu minutach nieustających połączeń
stwierdziłem, że to coś ważnego. Wydmuchałem nos i
odchrząknąłem, po czym wcisnąłem zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Pan Calum Hood?
- Umm... Tak, o co chodzi?
- Musi pan pilnie przyjechać do szpitala Ravensdale. Jedna nasza
pacjentka kazała pana zawiadomić.
- Zaraz. - poderwałem się z miejsca i zacząłem ciężko oddychać.
- Pacjentka?
- Tak, proszę pana. Panna Veronica Darkstone, dokładniej. Odmówiła
jakichkolwiek działań na swojej osobie, dopóki nie spotka się z
panem. A muszę napomknąć, że miała wypadek, biegła przez ulicę
i wpadła pod samochód, ma złamane dwa żebra i kilka mniejszych
obić.
- O mój Boże - wyszeptałem. - Zaraz będę.
Rozłączyłem się i założyłem buty najszybciej, jak tylko się
dało.
Goodbye my almost lover...
Gdybym tylko wiedział, jak bliska
naszej sytuacji była ta piosenka, nawet bliższa, niż byłem tego
świadomy... Przecież ona mogła umrzeć w tym wypadku! Wybiegłem z
domu i po raz pierwszy od dłuższego czasu wsiadłem do mojego
samochodu.
Odpalił od razu, więc z piskiem
opon wyjechałem w stronę Ravensdale. Włączyłem radio, żeby
rozładować swój stres i nie zrobić nic głupiego. Dopadły mnie
słowa nazbyt teraz znajomej piosenki.
I never wanted to see you unhappy...
Szybko przełączyłem stację i
wypuściłem oddech, który nieświadomie wstrzymywałem. Było już
dość ciemno, słońce zaszło jakieś dziesięć minut temu.
Szpital pojawił się w polu mojego
widzenia. Zaparkowałem niedokładnie i wybiegłem z samochodu,
kierując się w stronę drzwi Ravensdale.
W środku przywitała mnie
pielęgniarka, która od razu skierowała mnie na salę Veroniki.
Wparowałem tam i wtedy ją zobaczyłem. Miała wiele zacięć na
twarzy, najpoważniejsze biegło przez jej dolną wargę, jej włosy
były posklejane krwią i potem, a wystający spod kołdry but okazał
się całkowicie zniszczony. Podszedłem do niej cicho, a ona
uchyliła oczy.
- Boże, Veronica... - wyszeptałem,
kładąc dłoń na jej policzku i kucając przy niej.
- Calum. - próbowała się
uśmiechnąć, ale zamiast tego jej twarz wykrzywił grymas bólu. -
Przyszedłeś...
- Ćśś... Nic nie mów. Jestem.
Pamiętasz? Obiecałem ci coś...
- ...Będę zawsze, kiedy będziesz
mnie potrzebować - wychrypiała i skinęła niezauważalnie głową.
Chwyciłem jej małą dłoń i schowałem ją w swojej. Pocierałem
kciukiem jej knykcie uspokajając nie tyle ją, co samego siebie.
- Czy teraz dasz im się wyleczyć?
Ronnie skinęła ponownie.
- Księżniczki nie mogą mieć
połamanych żeber, prawda? - znowu próbowała się uśmiechnąć.
Usiadłem na krześle obok niej, a
chwilę później do sali wszedł lekarz.
- Czy możemy? - spytał Veronicę.
- Teraz tak, doktorze.
Spojrzałem na nią ostatni raz,
posyłając jej Uśmiech Connie, a ona poruszyła ustami, nie wydając
z siebie ani dźwięku.
Dziękuję, Calum.
Potem pielęgniarki wywiozły ją z
pomieszczenia, a ja zostałem w nim sam z moimi myślami. Bańka
została w domu, razem z gitarą, więc nie miało mnie co obronić.
------------
Oh, okej, to dla mnie za dużo, nie wiem, jak ja dojdę do szkoły z tymi wszystkimi uczuciami, omg, cidjsivjisdjvi :'c
No także ten, jest sobie przedpremierowo 2.4, jarajcie się, przypominam o konkursach i takie tam. Ta część mnie zabiła :C
Trzymajcie się, koniki, kocham was, może jeszcze dopiszę coś jak wrócę do domu aka o piętnastej.
+ dodam wam jeszcze tak na dobitkę zdjęcie Caluma w pewnej koszulce, hm hm hm :')
Aavscfxasvd! uAu! to dopiero część rozdiał 2 boska *-* Biedna Veronica :'( a teraz zdjecie omg! ale mięśnie cudoooooo!!! *_* ;* @Mika69_1D
OdpowiedzUsuńasdfghjkmdmcdncmsnaj biedna Veronika :( Zdjęcie boskie (jak wszystkie zdjęcia Caluma hah) <3
OdpowiedzUsuńbtw, mam niespodzianke dla Cb *O*
Nigdy nie pojmę jak słowa napisane na kartce mogą na mnie działać. Zabiło i Ciebie i mnie, razem wykopią nam grób :'( Ta pustka i uczucia Caluma są tak dokładnie oddane, że naprawdę z trudem starałam się powstrzymać łzy, ale zawiodłam. Wyciągnęłaś ze mnie emocje, które miałam głęboko zakopane i teraz po prostu nie mogę, nie jestem w stanie funkcjonować normalnie, chyba też wypiję 3 kawy, żeby tylko to pomogło :c Ten rozdział mnie totalnie zwalił z nóg.
OdpowiedzUsuńBoże Ronnie w szpitalu i to na dodatek po tym, gdy pozwolił jej odejść o m g my Connie feelings asofjdifk :c
Siedzę sobie na nudnym polskim i tu bum: nowa część, jak zaczęłam się wiercić i cicho piszczeć i krzyczeć to pani do mnie: NIE WIERZGAJ SIĘ TAK. Po czym dostałam napadu śmiechu i pani uważa, że jestem psychicznie chora. Ale coś w tym jest XD No ale sorry no wierzgać to ja się mogę bo jestem Koniem ihahaha XD
Trzymaj się ciepło i życzę Ci dużo weny xx
@5secofallie
cudowny rozdział i chwyta za serce!
OdpowiedzUsuńŻyczę ci weny i nie mogę się doczekac nastepnej czesci :)
matko, oni są tacy słodcy adsfhkgxedhdrtyh
OdpowiedzUsuńcudownie opisałaś wszystkie uczucia Caluma, albo momenty jak grał na gitarze... to mnie zabiło! damn, uwielbiam cię x
@luukeyx
Wifi, jeju xycrengfhjdz... /K
OdpowiedzUsuń