niedziela, 4 maja 2014

1.8

(((EDIT: Rozdział pisałam przy piosenkach:
- Chris Cab - Liar Liar
- U2 - Ordinary Love)))
Dzień minus dwudziesty; 10 października
Rano obudziłem się z Veronicą na klatce piersiowej. To był już czwarty raz, kiedy przyszła do mnie i zasnęła, więc za każdym razem zostawała na noc. Jeszcze spała, więc postanowiłem nie budzić jej i po prostu napawać się jej widokiem. Była taka piękna, nie mogłem tego pojąć. To powinno być karalne.
Kiedy przekręciła głowę i zamlaskała przez sen, wtulając się we mnie jeszcze mocniej, zacząłem gładzić jej czarne włosy. Były takie miękkie, a ona wyglądała na taką bezbronną i delikatną przez sen... Tak jakby każdy mój dotyk mógł ją w każdym momencie skruszyć, połamać na kawałeczki, bo była taka porcelanowa, taka nietykalna. Nie mogłem przestać wpatrywać się w jej długie rzęsy, zadarty nosek, lekko rozchylone usta i ten jedyny nieidealny element jej twarzy - małą bliznę nad brwią. Nie pytałem, skąd ją ma, jednak to ją z pewnością kochałem najbardziej. Była jedynym dowodem na to, że nie jest aniołem i nie jest idealna.
Veronica poruszyła się delikatnie i przetarła oczy dłońmi. Uśmiechnąłem się, kiedy spojrzała na mnie zaspana. Ona powtórzyła mój ruch i położyła głowę z powrotem na mojej piersi. Leżała tak chwilę i już myślałem, że znowu zasnęła, jednak po chwili spytała mnie cicho:
- Calum, musimy przestać to robić.
- Ale co? - spytałem zdezorientowany.
- To całe moje zostawanie na noc w końcu wyjdzie na jaw...
- Nie moja wina, że nie mam serca cię budzić.
Westchnęła cichutko, a ja znowu poczułem, że się rozpływam. Boże, co ona ze mną robi.
- Głodna, księżniczko? - spytałem unosząc brew.
- Zawsze, księciu - odpowiedziała i usiadła, strącając pasemka włosów z twarzy. Podniosłem się z łóżka i skierowałem swoje kroki do kuchni. Usłyszałem dźwięk jej małych stópek za mną, więc odwróciłem się zdziwiony.
- Co się dzieje? Myślałem, że oboje postanowiliśmy, że to ja będę gotował po incydencie z naleśnikami z chilli.
- Myślałam, że to taki dziwny cukier! - założyła ręce na piersi i wydęła usta. - Ale nie o to mi chodziło.
- A o co?
- Czy moglibyśmy... - urwała, spuszczając głowę. - Czy moglibyśmy posiedzieć dziś na przykład tutaj u ciebie i po prostu nic nie robić? - zarumieniła się.
- Dlaczego? Myślałem, że jesteś fanem aktywnych sobót - zaśmiałem się, wspominając jej rowerowy rytuał.
- Po prostu dzisiaj... Nie wiem. Chcę spróbować życia, które wiedziesz. Chcę móc być w domu i nie musieć wysłuchiwać ciągłych rozmów telefonicznych, chcę wstawać w weekendy o tej porze, o której tylko mam ochotę, chcę usunąć z umysłu widok papierów z kancelarii w każdym możliwym miejscu w domu...
- A co ty na to, żebyśmy nic-nie-robili na pikniku w parku? - zasugerowałem, nie chcąc zostawać w domu przez calutki dzień. Ronnie uśmiechnęła się leniwie.
- Brzmi cudownie. Ale na razie umieram z głodu, panie kucharzu. Co na śniadanie? - Veronica ściągnęła fartuch z Elmo z haczyka przy lodówce i założyła mi go przez głowę, po czym zabrała się do wiązania go na moich plecach.
- Hm. Jajecznica? - rzuciłem wzruszając ramionami.
- Ale tylko najlepsza, jaką potrafisz. Nie mogę się doczekać - cmoknęła mnie w policzek i udała się do salonu, a ja aż drgnąłem na ten gest. Cholera, zachowujemy się jak para, ale nawet nie uściśliliśmy tego, co jest między nami.
Pogrążony w rozmyślaniach o relacji Calum - Ronnie, zacząłem przygotowywać jajka. Wtedy rozległ się dźwięk telefonu. Veronica poderwała się z miejsca i odebrała go, przedstawiając się moim nazwiskiem, a ja aż zachłysnąłem się powietrzem. Cholera jasna.
- Tak, już go daję... Jestem tylko jego koleżanką, Calum właśnie gotuje i poprosił mnie, żebym odebrała, bo czeka na ważny telefon... W porządku, przekażę mu... Do zobaczenia, pani Hood.
Weszła do kuchni jakby wcale przed chwilą nie tłumaczyła się mojej mamie, dlaczego odbiera jej telefon jej nazwiskiem.
- Twoja mama dostała awans - powiedziała podekscytowana. Otworzyłem szerzej oczy, a kiedy to do mnie dotarło, uśmiechnąłem się szeroko. Ronnie podbiegła do mnie i uściskała mnie mocno.
- Ale... Ale jak? - spytałem wciąż się uśmiechając. Mama starała się o ten awans od trzech lat. Naprawdę powoli traciłem już nadzieje.
- Tak właśnie! Szef poprosił ją dziś o spotkanie i jest już oficjalnie menadżerem - wyjaśniła mi, po czym szybko odwróciła mnie w stronę patelni, wciskając w rękę szpachelkę. - Jeśli przypalisz tą jajecznicę to cię chyba zabiję.
Przewróciłem oczami, jednak nie przestawałem się uśmiechać. Byłem w wyśmienitym humorze, który dodatkowo potęgowała obecność Ronnie, która gotowa była spędzić ze mną cały dzień.
Po zjedzonym śniadaniu spakowaliśmy do kosza wiklinowego kanapki, owoce, sok jabłkowy z dwoma plastikowymi kubkami oraz koc. Tak spakowani wyszliśmy z domu, kierując się do pobliskiego parku. Pogoda była cudowna, na niebie pojawiały się tylko pojedyncze, pierzaste chmury. Słońce grzało i wiał delikatny wietrzyk. Naprawdę wymarzona pogoda na piknik.
Po około dziesięciu minutach drogi w ciszy, Veronica złapała mnie za rękę. Spojrzałem na nią zdziwiony, a mój puls przyspieszył momentalnie. Ona rzuciła mi szybkie spojrzenie, jednak nie powiedziała nic, więc ja tylko zamknąłem jej malutką dłoń szczelniej w mojej dużej i uśmiechnąłem się do siebie. Chwilę później cisza zaczęła się robić niezręczna, więc postanowiłem ją przerwać.
- Czemu tak spokojnie tłumaczyłaś się wtedy mojej mamie przez telefon? Wydawałaś się w ogóle nie przejmować.
- Cóż, to było trochę dziwne, że odebrałam telefon w jej domu jej nazwiskiem, ale gdybym okazała, jak bardzo się wtedy zmieszałam, zaczęłaby coś węszyć. Uwierz, że kiedy masz rodziców takich, jak Veronica Darkstone, stajesz się aktorem na pełny etat.
Zachichotałem na jej komentarz, a ona uśmiechnęła się pod nosem. Dotarliśmy do parku. Rozłożyliśmy się pod uroczą jabłonką (tak, to był pomysł Ronnie). Veronica położyła się, rozkoszując jesiennymi promieniami słońca. Tuż nad naszymi głowami rosły jabłka, ale przedzierało się przez nie światło słoneczne na tyle mocno, że po chwili dziewczyna musiała założyć okulary. Usiadłem na brzegu koca, wpatrując się w delikatne rysy brunetki. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, usiadła i zdjęła okulary.
- Co się dzieje? - spytała marszcząc czoło. - Jesteś ostatnio jakiś nieobecny.
Potrząsnąłem energicznie głową.
- Nie wiem. Tak jakoś.
- Wiem, co ściągnie się na ziemię.
Spojrzałem na nią unosząc jedną brew.
- Pamiętasz, Calum? Obiecałeś mi, że coś dokończymy - wyszeptała, a ja zamarłem. Oczywiście, że pamiętałem. To była jedna z niewielu rzeczy, które zostały w mojej pamięci odkąd poznałem Veronicę. Skinąłem więc głową, a ona usiadła bliżej mnie. Miałem wrażenie, że wszystko dookoła zwolniło, nagle okazało się tak nieważne jak skasowany bilet. Ronnie nachyliła się w moją stronę patrząc mi w oczy.
- Calum, nie wiem, dlaczego, ale niesamowicie mnie do ciebie ciągnie... - urwała. - Co ukrywasz, Calumie Hood? - spytała bardziej siebie niż mnie. Moje uczucia do ciebie, pomyślałem, jednak możliwość racjonalnego myślenia odleciała daleko stąd kiedy usta Veroniki delikatnie musnęły moje. Były jak delikatny, cichy motylek, który przysiadł na kwiatku, a potem od razu odleciał. Położyła dłoń na tyle mojej głowy przyciągając mnie do siebie bliżej, żeby móc pogłębić pocałunek. Wkładałem w niego całe moje życie, całą duszę, całego siebie. To nie był tylko pocałunek. To był nowy rozdział otwierany między nami. I nasz mały sekretny świat między naszymi ustami, tak mały, że tylko my mogliśmy go zobaczyć, tylko my mogliśmy go poczuć. Kiedy zabrakło nam powietrza, odsunęliśmy się od siebie.
- Wróciłeś, Calum? - spytała uśmiechnięta.
- Tak, zdecydowanie wróciłem - wyszeptałem.
- To dobrze. Tęskniłam.
------------
Halo halo halo, czy ktoś w ogóle czyta te notki? XD No nie ważne. Macie se a lá double update'a, bo w czwartek dałam mega krótki. Czy tylko ja tak mega przeżywam tą część? No i poza tym to sie jarajcie, bo byłam dziś cały dzień na zbiórce zuchowej *yep, jestem przyboczną zuchową* i mimo wszystko piszę dla was takie o to mega długie gówno!
No więc, kocham was bardzo mocno no i ten no.
ASHDISHFISH CONNIE'S KISS >>>>
Tak bardzo sie jaram XDDD

6 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial . Czekam na kolejne . Weny x

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze raz nazwiesz to cudo gównem to masz porządnego kopa w tyłek :D.
    Aoxkdbdidjwjd nie, nie tylko Ty się jarasz, no bo pocałunek Connie i cały ten rozdział jest taki emocjonujący i fantastyczny, że powoli umieram *_*
    Uuu pani Hood to było mega cudowne, wyobrażam sobie minę jego mamy hahahahaha 😁
    Ogółem ten rozdział był przecudowny i nie wiem, nie mam bladego pojęcia jak Calum będzie przechodził przez terapię, ale lekko nie będzie :/
    Życzę Ci dużo weny skarbie i z niecierpliwością czekam na następny rozdział xx
    PS. Czy mogłabym być informowana o rozdziałach ? Bardzo ładnie proszę :) XD
    @5secofallie

    OdpowiedzUsuń
  3. to i tak było stanowczo za krótkie! chcę więcej sdbiufhshsj
    ta pobudka Ronnie sdgdfjkug
    ten pocałunek asdhfuidhurdjh
    cudowne dihfdsdkg
    @luukeyx

    OdpowiedzUsuń
  4. sdfghjkjhgfdsdfghjk no nareszcie <3
    zsxdcfvgbhnjfdsdfghn weny życzę i czakam na nastepny <3
    @This__Is__Me_

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww *-* cudowny rozdział, dłuższy ale wciąż za krótki *-* weny życzę i czekam na nn ;* @Mika69_1D

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwwwwwwwwwww, ale słodko! <3 /ReallRose

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy