(((Piosenki do części:
- 5 Seconds Of Summer - Wrapped Around Your Finger
- The Vamps - Another World)))
CZYTASZ = KOMENTUJESZ, TEN JEDEN RAZ, PLISKA
- 5 Seconds Of Summer - Wrapped Around Your Finger
- The Vamps - Another World)))
CZYTASZ = KOMENTUJESZ, TEN JEDEN RAZ, PLISKA
Dzień
pięćdziesiąty; 20 grudnia
Ostatni
dzień w szkole przed feriami świątecznymi, a ja nadal nie
przeprosiłem Veroniki. Za każdym razem zgrabnie wymijałem ją na
korytarzu albo odwracałem wzrok, kiedy przypadkiem nasze spojrzenia
się spotkały. I w sumie dawałem radę, nie cierpiałem aż tak.
Jednak tego dnia uczucie tęsknoty uderzyło we mnie jak ogromna
lawina w górach.
Nie
zdołałem się podnieść.
Powoli rozpadałem się z tej tęsknoty, wtedy jeszcze ledwo to zauważając. Teraz jestem tego pewien - nie potrafiłem bez niej istnieć. Moje życie było tylko jednym z wielu przeciętnych istnień.
Kochać to tęsknić.
Umarłem z tęsknoty.
Umarłem z miłości do cholernej Veroniki Darkstone.
Jestem idiotą. Jak mogłem pozwolić jej odejść? Czy naprawdę te namiastki przyjaciół miały mi ją zastąpić? Dlaczego, powiedzcie mi, dlaczego musi być akurat tak? Czemu ta miłość nie może być zwykłą, prostą, nieskomplikowaną miłością?
Dnia pięćdziesiątego byłem w połowie kuracji. Wspomniałem wtedy słowa z książki Luke'a i już wiedziałem.
Albo będziesz słaby i zaplączesz się jeszcze bardziej...
Byłem słaby. Nie potrafiłem bez niej żyć. Była wszystkim, czego potrzebowałem. I dałem jej odejść.
- No nieźle, Hood. - odezwała się Trish, która pewnie chwilę temu pojawiła się w drzwiach.
- Hm? - spytałem nieobecnym mruknięciem.
- Myślałeś na głos.
- Oh - spuściłem głowę. - Nie miałem pojęcia.
- Zauważyłam - uśmiechnęła się słabo. W jej oczach zobaczyłem ból, tęsknotę. Czy ona też kogoś kochała?
- Nie mogę pozwolić jej odejść do końca, dopóki jeszcze trzymam ją za mały palec... Dopóki jeszcze mam choć kawałek tego, co było kiedyś... - pokręciłem głową i zamrugałem kilka razy czując wzbierające pod powiekami łzy.
- Więc nie pozwól, Hood. Pokaż jej, na co cię stać - podeszła do mnie i objęła mnie ramionami. Desperacko odwzajemniłem uścisk, byłem jej niesamowicie wdzięczny. Zawsze wiedziała, co powiedzieć.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy - wyszeptałem i poczułem, że skinęła głową. - Czas wziąć się w garść i walczyć o to, co moje.
- Jestem z ciebie dumna, młody - zmierzwiła moje włosy, a ja skrzywiłem się. Wstałem i otrzepałem spodnie.
- Życz mi powodzenia - westchnąłem.
Powoli rozpadałem się z tej tęsknoty, wtedy jeszcze ledwo to zauważając. Teraz jestem tego pewien - nie potrafiłem bez niej istnieć. Moje życie było tylko jednym z wielu przeciętnych istnień.
Kochać to tęsknić.
Umarłem z tęsknoty.
Umarłem z miłości do cholernej Veroniki Darkstone.
Jestem idiotą. Jak mogłem pozwolić jej odejść? Czy naprawdę te namiastki przyjaciół miały mi ją zastąpić? Dlaczego, powiedzcie mi, dlaczego musi być akurat tak? Czemu ta miłość nie może być zwykłą, prostą, nieskomplikowaną miłością?
Dnia pięćdziesiątego byłem w połowie kuracji. Wspomniałem wtedy słowa z książki Luke'a i już wiedziałem.
Albo będziesz słaby i zaplączesz się jeszcze bardziej...
Byłem słaby. Nie potrafiłem bez niej żyć. Była wszystkim, czego potrzebowałem. I dałem jej odejść.
- No nieźle, Hood. - odezwała się Trish, która pewnie chwilę temu pojawiła się w drzwiach.
- Hm? - spytałem nieobecnym mruknięciem.
- Myślałeś na głos.
- Oh - spuściłem głowę. - Nie miałem pojęcia.
- Zauważyłam - uśmiechnęła się słabo. W jej oczach zobaczyłem ból, tęsknotę. Czy ona też kogoś kochała?
- Nie mogę pozwolić jej odejść do końca, dopóki jeszcze trzymam ją za mały palec... Dopóki jeszcze mam choć kawałek tego, co było kiedyś... - pokręciłem głową i zamrugałem kilka razy czując wzbierające pod powiekami łzy.
- Więc nie pozwól, Hood. Pokaż jej, na co cię stać - podeszła do mnie i objęła mnie ramionami. Desperacko odwzajemniłem uścisk, byłem jej niesamowicie wdzięczny. Zawsze wiedziała, co powiedzieć.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy - wyszeptałem i poczułem, że skinęła głową. - Czas wziąć się w garść i walczyć o to, co moje.
- Jestem z ciebie dumna, młody - zmierzwiła moje włosy, a ja skrzywiłem się. Wstałem i otrzepałem spodnie.
- Życz mi powodzenia - westchnąłem.
- Czekaj. Zamierzasz iść teraz do niej? Jest... - spojrzała na zegarek. - ...za piętnaście północ!
- Nigdy nie jest za późno na naprawianie błędów - odpowiedziałem i wybiegłem z pokoju.
Założyłem buty i już miałem wyjść z domu, kiedy przypomniałem sobie o asie w moim rękawie, który cały czas leżał pod moim biurkiem. Cofnąłem się po zwiniętą kartkę. Trish już tam nie było. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę wyjścia. Kiedy świeże powietrze uderzyło mnie w twarz, przyspieszyłem kroku. Veronica mieszkała stosunkowo niedaleko ode mnie, jednak tym razem droga dłużyła mi się w nieskończoność.
Głośno przełknąłem ślinę, kiedy znalazłem się pod jej oknem. Przemyślałem to już wcześniej. Nie mogłem tak po prostu zapukać do jej drzwi w środku nocy. Zebrałem kilka kamyków spod jej domu i zacząłem rzucać nimi w jej okno. Po szóstym trafieniu chciałem się poddać, jednak kiedy tylko się odwróciłem, usłyszałem głośny szept.
- Calum? Co ty tutaj robisz?! - spytała, jednak kiedy na nią spojrzałem, zaniemówiłem. Był zaspana, włosy miała związane w niedbałego koka (a może po prostu poczochranego kitka?), poza tym mogłem zobaczyć troszkę jej satynowej koszuli nocnej.
Przeprosiny, przeprosiny, Calum, jesteś tu, żeby...
- Wyglądasz nieziemsko - wypaliłem i zaraz zakryłem sobie usta dłonią. Momentalnie pokryłem się rumieńcem i gdyby nie fakt, że stałem tyłem do światła, na pewno by mnie wyśmiała. Teraz jednak tylko przewróciła oczami, widocznie poirytowana.
- Czego chcesz? - syknęła. Auć.
- Ja? Ja nie chcę niczego. Ale pewien idiota, który zwyzywał cię na stołówce chciałby cię przeprosić - spuściłem głowę. Zapadła cisza.
- Calum... - odezwała się cicho.
- Wiem, że ciężko będzie ci mi wybaczyć, jednak skakałbym z radości, gdybyś jednak to zrobiła.
- Zraniłeś mnie już zbyt wiele razy. Idź, zanim będziesz miał kłopoty z moimi rodzicami - chciała zamknąć okno, jednak zawołałem:
- Pozwól mi wejść, wszystko ci wyjaśnię!
- Shhh - uciszyła mnie, a ja podniosłem ręce w obronnym geście.
- Proszę, chociaż mnie wysłuchaj...
- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia - ucięła.
- Ale ja mam, dużo. Proszę, daj mi szansę to wyjaśnić. - spróbowałem jeszcze raz.
Veronica westchnęła zirytowana.
- Dobra. Ale tylko na chwilę. I następnym razem wybierz inną porę na przeprosiny.
Wdrapałem się na pierwsze piętro domu Ronnie po metalowej rurze, a ona śmiała się cicho za każdym razem, kiedy się potknąłem, choć próbowała to ukryć. Kiedy dotarłem do jej okna, wśliznąłem się przez nie do środka.
- To było niezłe, Hood - zadrwił, zaplatając ręce na piersi, a ja spojrzałem na nią zdziwiony.
- Jaka pani niegrzeczna, panno Darkstone - zacmokałem z udawaną dezaprobatą.
- Grzeczne dziewczynki to tylko złe dziewczynki, które nie były złapane - wzruszyła ramionami, a ja uśmiechnąłem się mimo woli.
- Dobra, tłumacz się, bo jakby nie patrzeć, jest środek nocy.
- No tak. W sumie, nie mam żadnego dobrego wytłumaczenia na nazwanie cię, cóż, sama wiesz, jak. Może to dlatego, że wciągnęłaś w to moją matkę. Mimo to, nie powinienem tego mówić. Przepraszam.
- Przepraszam, że wtrąciłam wtedy twoją mamę - powiedziała cicho.
- Przestań. Nie możesz mnie przepraszać, to nie na miejscu. To tak, jakbyś została napadnięta i przepraszała złodzieja, że miałaś ze sobą torebkę - pokręciłem głową. - Przepraszam, że nie pozwoliłem ci usiąść przy naszym stoliku. Przepraszam, że powiedziałem te wszystkie rzeczy, na które nie zasłużyłaś. Przepraszam, że chciałem wyrzucić piosenkę, którą dla ciebie napisałem. I przede wszystkim - przepraszam cię, że nie pozwoliłem moim uczuciom kwitnąć, tylko trzymałem je zamknięte.
- I tak nigdy nie moglibyśmy być razem... - wyszeptała, a ja podszedłem bliżej niej i ująłem jej twarz w dłonie.
- Kocham cię, Veronica.
Moje serce zabiło szybciej. Naprawdę to powiedziałem. Otwarcie wyznałem to, co do niej czułem. Po raz pierwszy. Otworzyłem dla niej swoje serce.
Wpatrywałem się w jej niesamowite oczy, szukając w nich odpowiedzi. Ona zaś tylko wyszeptała:
- Pocałuj mnie, Calum.
I zrobiłem to, taka był moja powinność. Było mi przeznaczone całować tylko Veronicę. Kochać tylko Veronicę. Trzymać tylko Veronicę. I być tylko z Veronicą. Tym razem było zupełnie inaczej, niż zawsze. Każdy mój pocałunek mówił to, czego nie potrafiłem ująć w słowa. Nie spieszyliśmy się, czas zniknął, byliśmy tylko my. Miłość zabija, jednak potrafi być naprawdę piękna. Odsunęliśmy się od siebie po długiej chwili. Nadal opieraliśmy o siebie swoje czoła, wpatrując się sobie w oczy.
- Owinęłaś mnie sobie wokół palca, Darkstone. I co ja mam z tobą...
- Ja też cię kocham, Hood. - przerwała mi i przymknęła oczy. - Ale nie chcę należeć do twojego świata. Nie teraz, nie jestem na to gotowa... - wyszeptała, a po jej policzku spłynęła łza. Wytarłem ją szybko.
- Nie płacz, tylko nie to. Proszę - przyciągnąłem ją do siebie w czułym uścisku i wyszeptałem jej do ucha: - Może kiedyś, kiedy mój świat stanie się twoim światem. Bo teraz mój świat to ty. Jesteś moim światem.
Usłyszałem jej szlochanie, więc przyciągnąłem ją do siebie mocniej.
- Nie mogę żyć bez ciebie, Calum, co ty ze mną zrobiłeś? - jęknęła cicho.
- Nie wiem, ale musiałaś zrobić dokładnie to samo.
- Może zostaniemy chociaż przyjaciółmi? - odsunęła się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przyjaciele? - wyciągnąłem do niej rękę, a ona ją uścisnęła.
- Przyjaciele.
- Nie zapomnij, że nadal cię kocham - przypomniałem jej i wyjąłem z kieszeni moich spodni pogniecioną kartkę i jej ją wręczyłem. Wzięła ją od razu.
- Ja też. Pamiętaj.
----------
OKEJ, TE CONNIE MOMENTS MNIE ZABIŁY, JA PIERDZIELĘ
no a tak poza tym, Studniowa ma dzisiaj 2 miesiące! Omg, kiedy to zleciało? <3
Ok, nadal nie mogę się ogarnąć, Bożeeee, dbsauhvndsugh
To by było na tyle, jeśli chodzi o kreatywną notatkę, hahahah XD
UŻYWAJCIE HASHTAGÓW! :) Przypominam:
- #Studniowa - do przemyśleń z waszej strony i spoilerów z mojej
- #ConnieQuestions - do pytań o ff, czyli teoretycznie do próśb o konkretne spoilery, hahahahah :D
Kocham was mocno! x
*a u mnie teraz party hard, bo 2 miesiące Studniowej <3*
- Nigdy nie jest za późno na naprawianie błędów - odpowiedziałem i wybiegłem z pokoju.
Założyłem buty i już miałem wyjść z domu, kiedy przypomniałem sobie o asie w moim rękawie, który cały czas leżał pod moim biurkiem. Cofnąłem się po zwiniętą kartkę. Trish już tam nie było. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem w stronę wyjścia. Kiedy świeże powietrze uderzyło mnie w twarz, przyspieszyłem kroku. Veronica mieszkała stosunkowo niedaleko ode mnie, jednak tym razem droga dłużyła mi się w nieskończoność.
Głośno przełknąłem ślinę, kiedy znalazłem się pod jej oknem. Przemyślałem to już wcześniej. Nie mogłem tak po prostu zapukać do jej drzwi w środku nocy. Zebrałem kilka kamyków spod jej domu i zacząłem rzucać nimi w jej okno. Po szóstym trafieniu chciałem się poddać, jednak kiedy tylko się odwróciłem, usłyszałem głośny szept.
- Calum? Co ty tutaj robisz?! - spytała, jednak kiedy na nią spojrzałem, zaniemówiłem. Był zaspana, włosy miała związane w niedbałego koka (a może po prostu poczochranego kitka?), poza tym mogłem zobaczyć troszkę jej satynowej koszuli nocnej.
Przeprosiny, przeprosiny, Calum, jesteś tu, żeby...
- Wyglądasz nieziemsko - wypaliłem i zaraz zakryłem sobie usta dłonią. Momentalnie pokryłem się rumieńcem i gdyby nie fakt, że stałem tyłem do światła, na pewno by mnie wyśmiała. Teraz jednak tylko przewróciła oczami, widocznie poirytowana.
- Czego chcesz? - syknęła. Auć.
- Ja? Ja nie chcę niczego. Ale pewien idiota, który zwyzywał cię na stołówce chciałby cię przeprosić - spuściłem głowę. Zapadła cisza.
- Calum... - odezwała się cicho.
- Wiem, że ciężko będzie ci mi wybaczyć, jednak skakałbym z radości, gdybyś jednak to zrobiła.
- Zraniłeś mnie już zbyt wiele razy. Idź, zanim będziesz miał kłopoty z moimi rodzicami - chciała zamknąć okno, jednak zawołałem:
- Pozwól mi wejść, wszystko ci wyjaśnię!
- Shhh - uciszyła mnie, a ja podniosłem ręce w obronnym geście.
- Proszę, chociaż mnie wysłuchaj...
- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia - ucięła.
- Ale ja mam, dużo. Proszę, daj mi szansę to wyjaśnić. - spróbowałem jeszcze raz.
Veronica westchnęła zirytowana.
- Dobra. Ale tylko na chwilę. I następnym razem wybierz inną porę na przeprosiny.
Wdrapałem się na pierwsze piętro domu Ronnie po metalowej rurze, a ona śmiała się cicho za każdym razem, kiedy się potknąłem, choć próbowała to ukryć. Kiedy dotarłem do jej okna, wśliznąłem się przez nie do środka.
- To było niezłe, Hood - zadrwił, zaplatając ręce na piersi, a ja spojrzałem na nią zdziwiony.
- Jaka pani niegrzeczna, panno Darkstone - zacmokałem z udawaną dezaprobatą.
- Grzeczne dziewczynki to tylko złe dziewczynki, które nie były złapane - wzruszyła ramionami, a ja uśmiechnąłem się mimo woli.
- Dobra, tłumacz się, bo jakby nie patrzeć, jest środek nocy.
- No tak. W sumie, nie mam żadnego dobrego wytłumaczenia na nazwanie cię, cóż, sama wiesz, jak. Może to dlatego, że wciągnęłaś w to moją matkę. Mimo to, nie powinienem tego mówić. Przepraszam.
- Przepraszam, że wtrąciłam wtedy twoją mamę - powiedziała cicho.
- Przestań. Nie możesz mnie przepraszać, to nie na miejscu. To tak, jakbyś została napadnięta i przepraszała złodzieja, że miałaś ze sobą torebkę - pokręciłem głową. - Przepraszam, że nie pozwoliłem ci usiąść przy naszym stoliku. Przepraszam, że powiedziałem te wszystkie rzeczy, na które nie zasłużyłaś. Przepraszam, że chciałem wyrzucić piosenkę, którą dla ciebie napisałem. I przede wszystkim - przepraszam cię, że nie pozwoliłem moim uczuciom kwitnąć, tylko trzymałem je zamknięte.
- I tak nigdy nie moglibyśmy być razem... - wyszeptała, a ja podszedłem bliżej niej i ująłem jej twarz w dłonie.
- Kocham cię, Veronica.
Moje serce zabiło szybciej. Naprawdę to powiedziałem. Otwarcie wyznałem to, co do niej czułem. Po raz pierwszy. Otworzyłem dla niej swoje serce.
Wpatrywałem się w jej niesamowite oczy, szukając w nich odpowiedzi. Ona zaś tylko wyszeptała:
- Pocałuj mnie, Calum.
I zrobiłem to, taka był moja powinność. Było mi przeznaczone całować tylko Veronicę. Kochać tylko Veronicę. Trzymać tylko Veronicę. I być tylko z Veronicą. Tym razem było zupełnie inaczej, niż zawsze. Każdy mój pocałunek mówił to, czego nie potrafiłem ująć w słowa. Nie spieszyliśmy się, czas zniknął, byliśmy tylko my. Miłość zabija, jednak potrafi być naprawdę piękna. Odsunęliśmy się od siebie po długiej chwili. Nadal opieraliśmy o siebie swoje czoła, wpatrując się sobie w oczy.
- Owinęłaś mnie sobie wokół palca, Darkstone. I co ja mam z tobą...
- Ja też cię kocham, Hood. - przerwała mi i przymknęła oczy. - Ale nie chcę należeć do twojego świata. Nie teraz, nie jestem na to gotowa... - wyszeptała, a po jej policzku spłynęła łza. Wytarłem ją szybko.
- Nie płacz, tylko nie to. Proszę - przyciągnąłem ją do siebie w czułym uścisku i wyszeptałem jej do ucha: - Może kiedyś, kiedy mój świat stanie się twoim światem. Bo teraz mój świat to ty. Jesteś moim światem.
Usłyszałem jej szlochanie, więc przyciągnąłem ją do siebie mocniej.
- Nie mogę żyć bez ciebie, Calum, co ty ze mną zrobiłeś? - jęknęła cicho.
- Nie wiem, ale musiałaś zrobić dokładnie to samo.
- Może zostaniemy chociaż przyjaciółmi? - odsunęła się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przyjaciele? - wyciągnąłem do niej rękę, a ona ją uścisnęła.
- Przyjaciele.
- Nie zapomnij, że nadal cię kocham - przypomniałem jej i wyjąłem z kieszeni moich spodni pogniecioną kartkę i jej ją wręczyłem. Wzięła ją od razu.
- Ja też. Pamiętaj.
----------
OKEJ, TE CONNIE MOMENTS MNIE ZABIŁY, JA PIERDZIELĘ
no a tak poza tym, Studniowa ma dzisiaj 2 miesiące! Omg, kiedy to zleciało? <3
Ok, nadal nie mogę się ogarnąć, Bożeeee, dbsauhvndsugh
To by było na tyle, jeśli chodzi o kreatywną notatkę, hahahah XD
UŻYWAJCIE HASHTAGÓW! :) Przypominam:
- #Studniowa - do przemyśleń z waszej strony i spoilerów z mojej
- #ConnieQuestions - do pytań o ff, czyli teoretycznie do próśb o konkretne spoilery, hahahahah :D
Kocham was mocno! x
*a u mnie teraz party hard, bo 2 miesiące Studniowej <3*
Heh, dziwnie się czuję pisząc komenta od nowa, ale czego się nie zrobi dla mojej kochanej Studniowej :D
OdpowiedzUsuńConnie moments zupełnie mnie zabiły, jeszcze jeden raz *-* Fnsdjfnsd, wspinał się do niej przez okno, w środku nocy, tylko po to żeby ją przeprosić. Jezu>>>>>>>
Powiedziałabym że czekam na następny, ale wiesz... Soł bardzo fajny rozdział :3
@Toriixdd
Connie moments normalnie fhjnfnfnfnfnfncndndn
OdpowiedzUsuńNie rozpisuje sie , lece czytać dalej *O*
@_need_a_hug_