czwartek, 24 lipca 2014

2.12

(((Część pisałam przy piosenkach:
- 5 Seconds Of Summer - Amnesia Studio Version
- 5 Seconds Of Summer - American Idiot
- The Vamps - Last Night,

ALEEEEEEE!

Jeśli ktoś sobie słucha tego, do czego piszę, w co wątpię, ale nieważne, to radzę lepiej posłuchać sobie:

- Fifth Harmony - Miss Movin' On
- Becky G - Shower)))



Dzień pięćdziesiąty dziewiąty; 29 grudnia

Kiedyś nie wiedziałem, co można robić w trakcie przejścia między świętami a sylwestrem. Teraz jednak, kiedy Ronnie była moją przyjaciółką, cały ten czas zamierzałem spędzać z nią. Moją przyjaciółką, nikim więcej.
Nadal byłem w trakcie kuracji.
Wiem, wiem. Mogę brzmieć całkowicie idiotycznie, ale nadal musiałem się z niej wyleczyć. Moi przyjaciele nie spędzali ze mną czasu, to fakt, zaprosili mnie jednak na sylwestra. Tym razem mieliśmy go spędzić u Ashtona, co oznaczało mniej alkoholu, ale więcej pijanych ludzi. Nigdy nie wiedziałem, jak to robił, ale mimo że zawsze załatwiał mniej procentów, imprezowicze wychodzili najbardziej pijani właśnie od niego.
Wracając jednak do dnia pięćdziesiątego dziewiątego.
Cały czas, czyli całe cztery dni, spędzałem albo u Veroniki, albo u mnie, ale z nią. Często dołączała do nas Trish, bardzo dobrze dogadywały się z Ronnie i miło było mi na to patrzeć. Dwudziestego dziewiątego grudnia postanowiłem zabrać ją do lunaparku, jako przyjaciółkę, oczywiście.
- Nie mogę - odpowiedziała stanowczo, kiedy zadałem jej pytanie.
- Dlaczego? - zdziwiłem się. - Wyjdziemy tylko jako przyjaciele.
- Muszę zajmować się twoim dzieckiem, ułomie - zachichotała, a ja chwilę siedziałem oniemiały. Po chwili jednak spojrzałem na małego kocurka na kolanach dziewczyny, którego właśnie karmiła z malutkiej buteleczki dla dziecka. Wybuchnąłem śmiechem, a ona spojrzała na mnie z politowaniem.
- No co? - spytałem oburzony. - Przecież załapałem.
- Masz zapłon godny mokrej zapałki - stwierdziła z grymasem.
- Tęsknię za miłą Ronnie - mruknąłem, a ona zmierzyła mnie wzrokiem jak idiotę.
- Nigdy nie byłam miła. Ja tylko stwarzałam pozory, rozumiesz.
- Powiedzmy - skinąłem.
To w sumie ma sens. Zawsze wydawało mi się, że nie jest do końca sobą, kiedy jest miła. Coś było nie tak, jakby nie pokazywała mi całej siebie.
- No Rooooooooonie - jęknąłem przeciągle, odnosząc się do propozycji wyjścia.
- Calum, posiadanie zwierzęcia wiąże się z ogromnym obowiązkiem - pokręciła głową.
- Pieprzyć obowiązki! Cholera, co może stać się głupiemu kotu przez kilka godzin?!
- Dzień dobry, Calum.
Do pokoju Veroniki weszła rozbawiona Kristine.
- Um... Dzień dobry - uśmiechnąłem się nerwowo. Ronnie ledwo powstrzymywała śmiech i zaczęła robić się od tego czerwona na twarzy. - No ulżyj sobie - mruknąłem do niej, a ona dosłownie zaczęła tarzać się po podłodze. Jej mama spojrzała na nią z politowaniem, po czym podniosła wzrok na mnie.
- Moja córka to idiotka - westchnęła teatralnie, a ja przez chwilę zobaczyłem podobieństwo między nią a Veronicą. - Zrobiłam kanapki, jeśli jesteście głodni. Są na dole na stole - uśmiechnęła się i wyszła.
- Rooooooonie - spróbowałem ponownie, a ona mruknęła poirytowana.
- Dobra, dobra. Pójdę. Jako przyjaciele, mówisz? - uniosła jedną brew, a ja położyłem rękę na piersi i skinąłem, niemo przysięgając. - W porządku.

***

Wesołe miasteczka zawsze wydawały mi się ogromne, kojarzyły z watą cukrową i widokiem przytulających się par, jednak tym razem jakoś dziwnie nie zwróciłem na to uwagi, bo całą koncentrowałem na niskiej niebieskookiej postaci, która z zaciekawieniem oglądała wszystko dookoła.
- Calum, Calum! - krzyczała. - Chodźmy tam! - wskazała na diabelski młyn, a ja spojrzałem na nią zaciekawiony.
- Na pewno? Nie będziesz się bała, Ronnie? - spytałem niepewny.
- Ja? Gdzie tam! Chociaż, jeśli się boisz... - celowo nie dokończyła zdania wiedząc, że to mnie przekona. Jest za dobra.
- Idziemy. - zadecydowałem stanowczo i zauważyłem, że uśmiecha się pod nosem.
Nie jestem przekonany, czy w końcu się bałem, czy nie. Czasu jednak nie cofnę. Ruszyliśmy w stronę kasy, przy której dałem panu nasze dwa kuponiki, na których nakleił po dwie naklejki, które oznaczały, że wykorzystaliśmy dwa z dwudziestu punktów.
Poczekaliśmy na najbliższą wolną kabinę, po czym Ronnie z moją pomocą wsiadła do środka, z pełną gracją oczywiście, a ja wpadłem tam tuż za nią.
- Znowu pełen czaru, Hood, nie wiem, jak ty to robisz - zachichotała, a ja spojrzałem na nią śmiertelnie poważnie.
- Zaraz wyrzucę się z tej kabiny i zobaczymy, czy będzie ci tak do śmiechu - zagroziłem, a ona rzuciła mi wzrok pełen politowania.
- Proszę cię, ty nie potrafiłbyś podnieść nawet Bucketa! - dramatycznie ścisnęła mój biceps, a ja przewróciłem oczami.
- Dopiero wyruszyliśmy, a ty już mnie irytujesz. Lepiej skup się na widokach.
Posłusznie wykonała moje polecenie i wychyliła głowę za barierkę. Kabiny nie były odgrodzone od zewnątrz żadną plastikową ścianką czy czym tam się odgradza takie kabiny, dlatego położyłem dłoń na jej barku, gotowy interweniować, gdyby zamierzała wypaść. Spojrzała na mnie ponad ramieniem i uśmiechnęła się, po czym wróciła wzrokiem do rozpościerającej się pod nami panoramy Sydney. To było piękne. Wszystkie auta wyglądały jak mrówki, ludzi już nawet nie było widać. Widok zapierający dech w piersi. Pod twoimi stopami miasto tętni życiem, a ty unosisz się w przestrzeni, oddalając się od tego wszystkiego powoli, powoli...
- Calum? - usłyszałem cichy głos Ronnie. Odwróciłem wzrok w jej stronę, ale ona natychmiast spuściła głowę i wypowiedziała szybko: - Już nic, już nic.
- Veronica - ująłem jej podbródek i uniosłem go, zmuszając ją, by na mnie spojrzała.
- Zastanawiałam się, czy patrząc w dół... - urwała i zerknęła na mnie niepewnie.
- Patrząc w dół co?
- ...Czy patrząc w dół, na ten pośpiech ruchu ulicznego, który mimo wszystko łączy się w harmonię, na to, co wydawałoby się niemożliwe, myślisz o nas?
Zaniemówiłem. Ona nadal rozpatrywała związek ze mną. Po tym wszystkim, co jej zrobiłem. Po tym, ile się ode mnie nasłuchała, ile razy ją zawiodłem, szczególnie w momentach, kiedy najbardziej mnie potrzebowała...
Ona mimo wszystko nadal chciała ze mną być.
- Ronnie, ja...
Poczułem szarpnięcie, po czym Veronica wpadła w moje ramiona. Co jest grane? Zmarszczyłem brwi.
Rozejrzałem się dookoła i zdałem sobie sprawę z tego, że w całym wesołym miasteczki nie ma prądu, a my utknęliśmy prawie na samej górze diabelskiego młynu. No pięknie.
- O, Boże - Veronica odetchnęła ciężko, nadal chowając się w moim uścisku. - To chyba nie był dobry pomysł.
Też tak sądzę, pomyślałem. Westchnąłem gardłowo, poirytowany całą sytuacją. Czy naprawdę obsługa nie potrafi dopilnować tak ważnej rzeczy?!
- Ej, Hood - wyszeptała Ronnie, odsuwając ode mnie myśli, w których rozważałem tysiąc sposobów na uśmiercenie pracowników lunaparku. - I tak lepiej, że jesteśmy tutaj.
- Huh?
- Pomyśl o ludziach, którzy właśnie byli na jakimś huśtającym młocie albo windzie do nieba - zachichotała, a ja parsknąłem śmiechem zastanawiając się, jak ona to robi, że nawet w najgorszej sytuacji potrafi wywołać u mnie uśmiech.









3 komentarze:

  1. '- Dzień dobry, Calum.
    Do pokoju Veroniki weszła rozbawiona Kristine.
    - Um... Dzień dobry - uśmiechnąłem się nerwowo. Ronnie ledwo powstrzymywała śmiech i zaczęła robić się od tego czerwona na twarzy. - No ulżyj sobie - mruknąłem do niej, a ona dosłownie zaczęła tarzać się po podłodze. Jej mama spojrzała na nią z politowaniem, po czym podniosła wzrok na mnie.
    - Moja córka to idiotka'
    JA PIERDOLE, JESZCZE NIGDY TAK BARDZO NIE ŚMIAŁAM SIĘ PRZY FF HAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAH
    popłakałam się ze śmiechu hahaha
    poprawiłaś mi humor hahahhahaha

    @lvlypayxxn

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Moja córka to idiotka" Hue hue hue, ostro XD To mi się skojarzyło z taką przeróbką zdjęcia z Harrym, just sayin XD Spokojnie możesz to zignorować XD
    Przejdźmy do normalnej części komentarza. Ronnie to serio wspaniała dziewczyna (wat), tak jak to napisałaś, po tym wszystkim ona wciąż rozważa związek z nim, i na końcu, w tej wydawałoby się beznadziejnej sytuacji wywołała u niego śmiech. Czy to nie cudowne?
    Tak się nad nią rozmarzyłam. Lmao, to aż dziwne.
    Trochę przesadza z tą opieką, okej, rozumiem, to kotek więc tego potrzebuje, ale jeny, przecież co mu się stanie przez kilka godzin? XD
    Heh, ogólnie bardzoooooo mi się podobał ^^
    @Toriixdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah kocham czytać twpoje notki, one są zawsze takie zajebiste hahhah <3

    @_need_a_hug_

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy